poniedziałek, 8 lipca 2013

Leon Bocaccio
lat prawie 32, pierwszy oficer linii lotniczych Volare Airlines

     Leon to nikt inny, jak jeden z tych fajnych panów, którzy transportują cię do ciepłych krajów na wakacje, za przysłowiowe psie pieniądze. To nie to, iż ty płacisz tak malutko, że jego czasami nawet na czynsz nie stać. Przecież to wina rządu, nie? Ale to nie czas na rozprawianie się nad jego błędami (bo w sumie tylko je można zauważyć),  a krótki moment na wspomnienie czegokolwiek o Bocaccio.
     Mężczyznę urodziła i wychowała sama matka, bo ojciec gdzieś się smażył na Krecie ze swoją sekretarką. Wiedli sobie w miarę spokojne życie, bo ani pieniędzy, ani innych rzeczy potrzebnych do normalnego życia im nie brakowało. Aż do pewnego momentu, kiedy to mama zachorowała, umarła i Leoś został sam, samiutki niczym palec, na tym bezlitosnym świecie. Co się później działo - woli nie mówić. Każdy ma swoje tajemnice. Nawet takie malutkie, których raczej wolałby nikomu nie ujawniać chociażby po to, żeby nie zepsuć wzajemnych relacji. Tak, nawet takie błahe pierdoły mogą zmienić pogląd  człowieka na daną osobę. Przykre, aczkolwiek prawdziwe. Dobra, koniec smętów. Później mogło się zacząć prawdziwe studenckie życie. Można powiedzieć, że się zaczęło, ale nie do końca. W wojskowych akademiach nie jest tak łatwo, jak się może wydawać. Sam nie ma zielonego pojęcia dlaczego akurat postanowił zostać pilotem. Chyba musiał być nieźle pijany, kiedy zanosił swoje papiery do pana szefa dyrektora, co by mu chętnie na samym początku ząbki wybił. Do gustu mu nie przypadł, ot co. Może nie tyle on, a jego dwa tatuaże, których za żadne skarby świata by się nie pozbył.
     Powiedzmy sobie szczerze - nie jest normalny. Biorąc pod uwagę jego wiek, który chyba z kosmosu się pojawił, (bo przecież nie jest możliwe, żeby Leon żył na tym świecie już ponad trzydzieści wiosen!) zachowuje się niczym nastolatek na rozdrożu. Ten to by tylko imprezował, łaził za dziewczynami i jadł niezdrowe jedzonko. A fe! Jednak nie można powiedzieć na niego złego słowa. Patrząc na to, jaki życie mu los zgotowało od samego początku - jest nieźle. Milusi i potulny, jak baranek. Tylko czasem się wkurwi i rzuci w ciebie krzesłem. Uwielbia pomagać innym, ot co! Czasami złapie takiego doła, że lepiej nie podchodzić. Dzięki swojemu zawodowi nauczył się jednej z najważniejszych cech charakteru. Chodzi mianowicie o opanowanie. Nawet w najgorszych sytuacjach, w których normalny człowiek odstrzeliłby sobie łeb, stara się zachować spokój i wynaleźć jakiekolwiek dobre rozwiązanie. Błagam, nie zapominajmy o statusie rozwalonych i ocalałych samolotów! Leoś przeżył w swoim życiu jedną katastrofę lotniczą, aczkolwiek jako pasażer - nie pilot, co nadal nie zagraża jego ciepłej posadzce. Ocalałych samolotów jakieś kilkaset, bo tyle lotów odbył sobie po świecie, darując pasażerom ich cenne życie. Widzicie, jakie ma dobre serducho? Nic, tylko go kochać, o.

albumisko ✈ sznurki ✈ on mówi
______________________________________________
no więc witam ponownie, tym razem z Leosiem w roli pilota
wątki średniej długości bo mnie głowa boli jak widzę eseje
Harley Streten bardziej znany jako Flume
hej, cześć i czołem

11 komentarzy:

  1. [cześć ;> ja się tak zapytam, czy Leoś pilotuje również śmigłowce? :D]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  2. [Bo myślę sobie nad wątkiem i może w ramach jakiegoś prezentu, brat Magdalene zamówiłby jej taki lot śmigłowcem? Mógłby się znać z Bruno i poprosiłby go na przykład o zrobienie takiej niespodzianki czy coś ;>]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  3. [No i oto chodzi! ;> To co, zaczynasz, prawda? ;)]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  4. [Masz tyle czasu ile chcesz ;> a o długość się nie martw, wystarczy, że nie będzie bardzo, bardzo krótko ;>]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  5. [w sumie to chyba wymyśliłam XD mogą sie znać przykładowo na cześć cześć, poznali się gdzieś przypadkiem u lekarza, cokolwiek no ale Leoś nie będzie wiedział, że Beatrice jest chora na astmę i przypuśćmy, że pójdzie gdzieś z Filipciem no i będzie miała bardzo mocny atak bo i Leoś tam jej pomoże i będzie chciał koniecznie zaprowadzić do lekarza]

    B.B.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ A dziękuję, też lubię mojego pieguska :D Masz jakiś pomysł na wątek lub powiązanie? Ja jestem w wymyślaniu mega kiepska i wolę zaczynać :>]

    Cora

    OdpowiedzUsuń
  7. [Świetny wizerunek, aż sobie zapamiętam i może kiedyś podkradnę :)
    Witamy na blogu! :)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Cieszę się, że Harley komuś przypadł do gustu i dziękuję za powitanie. :)]

      Usuń
  8. [ świetny pomysł <3333 potem jak będę mieć więcej czasu - zapewne wieczorkiem to obiecuję zacząć, naprawdę ! No i fajnie, że ktoś chce jej pomóc z jej listą, o !]

    Cora

    OdpowiedzUsuń
  9. Ona w obecnej sytuacji miała tylko jedną osobą, za którą była odpowiedzialna i było to jej ukochany synek Fillippo. Cieszyła się, że go urodziła, choć wiadomość o ciąży nie lada ją zdziwiła. Zupełnie tego nie planowała.. nie planowali, bo przecież chłopiec powstał z zapłodnienia, zatem jakiś mężczyzna musiał maczać w tym palce, no w sumie co innego, ale nieistotne. W każdym razie ojciec dziecka nie miał pojęcia o istnieniu swojego potomka i tak miało na razie zostać, choć Beatrice przechodzi pewne cykle i co kilka dni zmienia zdanie, po to przecież między innymi wróciła do Florencji. Chciała wszystko powiedzieć Bruno, wyjawić, że Filippo to jego syn, jednak znów stchórzyła i jak na razie była w cyklu totalnego milczenia, siedzenia w cholernym kłamstwie, które z dnia na dzień stawało się coraz bardziej uciążliwe. Chłopczyk jeszcze nie do końca rozumiał, że wychowywany będzie jedynie przez matkę, jednak wyczuwał to chyba w jakiś dziwny sposób, gdyż zawsze biegł do facetów niczym mucha do lepy. Matka Beatrice podśmiewała się, że brunetka biegając za synem może nawiązać bardzo ciekawe znajomości.. Kobieta jednak podchodziła do facetów z wielkim dystansem, gdyż jak się okazało, miłość jej życia wolała jakąś inną panienkę niż ją. Bolało, jednak pogodziła się z tym. W Wenecji, z dala od mężczyzny, który ją skrzywdził, było o wiele łatwiej załagodzić rany, sprawić, że dźwięk jego imienia już nie wywoływał u niej potoku łez, choć musi stwierdzić, że są takie chwile, że z chęcią wróciłaby do niego, wybaczyła wszystko i w końcu wyjawiła prawdę.
    W tej chwili brunetka siedziała na jednej z ławek, znajdujących się w pobliskim parku i czytała książkę. Dramaty były jej ulubionym gatunkiem dlatego pochłaniała książki z zawrotną prędkością by kilka następnych dni ubolewać, że przeczytała już całą serię. Chwileczkę temu można było usłyszeć słodkie gaworzenie 14 miesięcznego chłopca, jednak teraz Filippo oddał się prosto w ręce Morfeusza i cichutko spał w wózku nieopodal.
    Atak przyszedł niespodziewanie i był niewiarygodnie silny. Szczerze mówiąc oznaki sygnalizujące astmę pojawiały się przede wszystkim jak Beatrice zaczynała się denerwować, więc tym bardziej się zdziwiła, gdy w jednej chwili jej oddech stał się płytszy by w rezultacie prawie wcale nie móc złapać powietrza. Standardowo pobladła a knykcie którymi obejmowała książkę momentalnie się zaróżowiły.
    Nie miała siły odpowiedzieć, więc jedynie głową wskazała torbę przewieszoną przez ramię wózka. Tam było jej ukojenie, inhalator, który sprawiał, że jeszcze żyła.

    B.B.

    OdpowiedzUsuń