niedziela, 23 czerwca 2013

„Życie jest tak dob­re, jak dob­rym poz­wa­lasz mu być."

Magdalene Hadley
dwadzieścia trzy lata
studentka architektury krajobrazu
pracuje dorywczo w sklepie zoologicznym
mieszka w przytulnym mieszkanku na poddaszu wraz z Rosalią

„Jeżeli już o coś zabiegasz, idź na całego, w przeciwnym razie nawet nie zaczynaj.”



Magdalene od dziecka wpajano zasady dobrego wychowania, dlatego też aktualnie grzecznie zwraca się do starszych osób, czy służy pomocą innym, jeśli tylko jest w stanie wyciągnąć dłoń z dobrą radą. A to wszystko dzięki kochanym dziadkom u których dziewczyna się wychowywała. Bardzo często jednak nie potrafi się przyznać do błędu i będzie dążyć do tego, żeby jej racja okazała się słuszna. To pewnie przez ten ośli upór, którego nie potrafiła się wyzbyć. Nie zawsze radzi sobie z problemami, bo w takich wypadkach zamyka się w sobie twierdząc, że sama całkowicie da sobie radę, co oczywiście jest nieprawdą. Zapewne dlatego wyjechała z rodzinnego miasta i rozpoczęła samodzielne życie, w najmniej odpowiednim momencie. Co prawda Rzym nie jest znowu tak daleko, ale kto by się tym przejmował? Wygląda na zdecydowanie wyciszoną osobę, chociaż nie potrzeba wiele, żeby zobaczyć w niej duszę małej dziewczynki, która wskoczyłaby do fontanny w czasie wielkich upałów.
Kiedy była dzieckiem, razem z bratem i dziadkami spędzała wakacje w domku letniskowym. Którejś nocy podczas wielkiej burzy ich drewniane mieszkanko stanęło w ogniu. Nikomu na szczęście nic się nie stało, ale od tamtej pory, Magdalene panicznie boi się odgłosów burzy i bardzo często śpi z zapaloną lampką nocną w pokoju. Najlepszym przyjacielem z pewnością został jej starszy brat, z którym jednak rzadko się widuje, gdyż należy on do Marines. Łatwo się domyślić, że bardziej martwi się właśnie o Johna niż o siebie.
Co zaś tyczy się jej zainteresowań... Istnieją na pewno dość nietypowe. Fascynuje ją przecież mitologia skandynawska i wierzenia Indian, potrafi godzinami przesiedzieć nad rożnymi książkami i ciekawostkami. Pożycza od brata militarne gazety, a wszelkie nowości technologiczne są dla niej czarną magią, co wywołuje wśród znajomych rozbawienie. Nie ćpa, nie pije, nie pali i uwaga - nie potrafi pływać. Uwielbia z pewnością hiszpańskie kino, a literatura to jej drugie imię. Fotografia to dla Magdalene coś więcej niż tylko głupie pstrykanie, nie oczekuje jednak, że ludzie będą to rozumieć. I uwaga... jej babcia prowadzi bardzo przytulną restaurację, nauczyła wnuczkę kilku kulinarnych sztuczek.
Od miesiąca jej prawa dłoń ozdobiona jest maleńkimi kropeczkami, bliznami po wenflonach. Kilka długich dni spędziła w szpitalu, dowiadując się, że osłabienie, omdlenia i drżenia kończyn, wcale nie są objawami przemęczenia. Przez chwilę myślała, że to koniec świata, ale jak widać ta myśl pofrunęła dalej, a Emy cieszy się z każdego dnia. Twierdzi, że jej choroba odstrasza innych ludzi, dlatego rzadko kiedy o niej mówi. Potrzebuje tylko kogoś kto czasami ją przytuli. W zamian może przekazać innym dobrą energię, której pomimo problemów wcale jej nie brakuje. Więc jak, piszesz się na przytulaski?

POWIĄZANIA || MAGDALENE

____________________________________________
Wizerunek - Emily Rudd
Cytaty -  Charles Bukowski

Karta specjalnie nie zawiera wielkiego opisu postaci, żeby było co poznawać ;>
Witam wszystkich serdecznie i od razu zapraszam do wątków, mam nadzieję, że tych dłuższych niż sześć zdań ;) Czekam na powiązania!

Lence przyda się ktoś, kto się nią zaopiekuje ;>
Karta częściowo z innego bloga.

72 komentarze:

  1. [ładną buźkę ma, trzeba przyznać ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [witam ślicznotkę i odezwę się po wątek jak ogarnę kp i wszystkie inne :)]

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Tak mnie ta wspollokatorka intryguje... Moze mogłyby z Rosalka razem mieszkać? Chyba by sie jakoś dogadaly :) A poza tym to Magdalenka, jak ja <3]

    Rosalia

    OdpowiedzUsuń
  4. [Spotkałam się z entuzjazmem, how nice! :D
    Mieszkanie na poddaszu, spoko, byle nadal w kamienicy nad rzeką i wszystko będzie cacy.
    Nie wiem kto ma się wprowadzać, bo w sumie Rosalka to już te kilka lat tu mieszka od rozpoczęcia studiów... ale z drugiej strony mogłaby się przeprowadzić z racji lepszych zarobków, czy coś... Już jak chcesz.]

    Rosalia

    OdpowiedzUsuń
  5. [no tak, w pełni obiektywnie muszę przyznać, że Cam'owi nic nie brakuje ;)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [oja oja! czytałam, ale nie spojrzałam, że to Ty :) przepraszam, taka gapa ze mnie ;/ w sumie to można zrobić coś na zasadzie relacji, że poznali się jak Andrea był normalny, zabawny etc i teraz, raczej nie można go za bardzo rozweselić, ale przykładowo kiedyś coś dla niego zrobiła, przykładowo uratowała z pożaru jego psa Nero no i kto jak kto, ale Andrea jest jej wdzięczny i będzie zawsze więc może jej pomagać, a raczej starać się]

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  7. [No pięknie to wszystko obmyśliłaś, łącznie z bratem :D I tak, błagam zacznij, wspomóż biedną studentkę przed jutrzejszym egzaminem, która stara się uczyć przy otwartym blogu xD
    Niemniej będę wdzięczna.]

    Rosalia

    OdpowiedzUsuń
  8. [Cieszę się, że nie tylko ja uwielbiam "Foki" :) Już widzę powiązanie - Russ i John należą do Marines, więc jej brat może być dla Russella dobrym kumplem. Gdy Russ dowiedział się o chwilowym przeniesieniu do Toskanii to John naopowiadał mu o siostrzyczce, do której później zadzwonił by przywitała komandora na lotnisku :) Pasuje takie coś? :) ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Ktoś tu lubi podglądać :> xD
    No przecież, że same dobre rzeczy naopowiadał :) Spoko, ja człek cierpliwy, więc zacznij kiedy będziesz miała czas i z góry dziękuję :)]

    OdpowiedzUsuń
  10. [to ratuj go, ratuj, bo to cudowny piesek jest! jakbyś zaczęła to będę całować stópki bo jak zawsze postać męska jest totalnie oblegana. szkoda, że tak z dziewczynami nie jest ;/]

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  11. [Haha mi też ta wizja przemknęła przez moją głowę xD Życzę dobrej nocy i do jutra :)]

    OdpowiedzUsuń
  12. Szczerze mówiąc Rosalia wcale nie spodziewała się, że znajdzie się ktokolwiek chętny z nią zamieszkać, zwłaszcza po prawie roku samotnego wynajmu, gdy żadna dusza nie wykazywała zainteresowania jej osobą, a może chodziło o mieszkanie? Cóż, w drugą opcję panienka Egidi raczej wątpiła, bo jej zdaniem widok roztaczający się z poddaszowego okna był po prostu zachwycający. Rzeka Arno błyszcząca niczym najdroższy kryształ w promieniach Toskańskiego słońca, spojrzenie na zabytkowe nadrzeczne kamieniczki, a do tego spokój, czasem tylko mącony ekspresyjnymi rozmowami ludzi mijających budynek. To była sielanka, bez dwóch zdań. Piękno jak widać, nie kryło się tylko w powszechnie znanych Florenckich zabytkach, czy też w spokoju i ciszy na obrzeżach miasta; jego centrum również mogło zachwycać w równie osobliwy sposób.
    Niemniej, Rosalia przyzwyczaiła się już chyba do myśli samotnego pomieszkiwania, choć było to co najmniej trudne, zwłaszcza ze względów materialnych. Ostatnimi czasy ledwo wiązała koniec z końcem, a nie chciała obarczać rodziców żadnymi dodatkowymi kosztami. Wiedziała, że się martwią, ale zawsze zapewniała ich z uśmiechem, że daje sobie radę, że nie jest źle. Nawet jej starczy brat nie był w pełni świadomy, jak to tak naprawdę z siostrą jest. Wbrew pozorom, praca opiekunki wcale najlepiej płatna nie była. Zwłaszcza, że Rosalia nie dysponowała nieskończonymi pokładami czasu. Studia medyczne zobowiązywały. Dlatego też z taką radością przyjęła fakt, że pewna młoda dama wyraziła chęć zamieszkania we dwie, a co za tym szło i podział kosztów wynajmu. Była uratowana!
    Teraz chodziła lekko poddenerwowana po pokoju, starając się usilnie nie obgryzać paznokci, a w efekcie dramatycznie przygryzając dolną wargę. Bała się. Oczywiście, że się bała, bo nie wiedziała co też za nowy rozdział historii się przed nią otwierał. Z jednej strony cieszyła się ogromnie, z drugiej pełna była obaw i niepewności.
    Dumania przerwał dzwonek, więc panienka Egidi wzięła tylko głębszy oddech i poszła otworzyć drzwi.
    - Cześć. Wchodź.- otworzyła drzwi na oścież, by jej, teraz już oficjalna, współlokatorka bez trudu dostała się ze swoimi pakunkami do środka. Uśmiechnęła się do tego oczywiście wesoło, tak jak robiła zawsze. Ot, cała Rosalka.

    Rosalia

    OdpowiedzUsuń
  13. [Nie mam nic przeciwko, ale z góry uprzedzam, że Marco może reprezentować ten dziwny, niepokorny typ sąsiada, z którym czasami trudno znaleźć wspólny język. :)]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Postaram się zrobić to jeszcze dzisiaj.]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Też mam taką nadzieję :) To rzucę Ci ponton, abyś mi nie utonęła ;) Spoko, nic się nie stało :)]

    Russell nie lubił latać samolotem. Nie to, że miał lęk wysokości, tylko dlatego że nigdy nie wiadomo co może człowieka spotkać w powietrzu. A i też był z SEALSów, więc morza i oceany to był jego żywioł. Jak w końcu wylądowali to dziękował wszystkim świętościom, że jest na ziemi.
    Wygramolił się z samolotu i ruszył razem z resztą ludzi w stronę pomieszczenia, gdzie sprawdzało się terminy przylotów i odlotów żelaznych ptaków. Ubrany w typowy mundur Marines szedł wraz ze swoją torbą podróżną, w której było naprawdę niewiele rzeczy i przeciskał się między ludźmi, szukając wzrokiem Magdalene, która znał z opowiadań jej brata.
    Gdy usłyszał swoje imię to spojrzał w tamtym kierunku i zobaczył dziewczynę stojącą na czyimś bagażu. Uśmiechnął się rozbawiony, widząc ją w takiej pozie.
    W końcu przecisnął się i stanął naprzeciw jej.
    - To było pomysłowe z Twojej strony. - przyznał Russell, spoglądając na Lenkę z lekkim uśmiechem.

    Russell McGarrett

    OdpowiedzUsuń
  16. [Właśnie to zauważyłam, fajnie że administracja raczy wpisać że ta postać jest zajęta.]

    OdpowiedzUsuń
  17. [Cześć! Ależ fajna postać! I na dodatek w galerii cytat Hemingwaya, który rzuciłam komisji prosto w twarz na sam koniec mojej ustnej matury!^^ Mniejsza. :) Myślałam nad powiązaniem, ale Nicka ciężko z kimkolwiek powiązać, szczególnie, że on tu od niedawna. A wątek, cóż. Można by wykorzystać fakt, że Magdalene się nie orientuje w tych nowościach technologicznych, a Nick jest guru. Magdalene, powiedzmy, musiałaby w jakimś programie narysować coś na studia i szukałaby pomocy. Nick mógłby pomóc, mogliby się spotkać, ona tłumaczy mu jedno, on rozumie drugie, bo się kompletnie nie zna na architekturze krajobrazu i albo by się pozabijali, albo polubili. Takie coś przyszło mi do głowy, ale ja jestem bardzo średnia w w wymyśleniu. :)]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Wspólny znajomy może być, Nicka można też z powodzeniem znaleźć w ogłoszeniach w lokalnej gazecie, czy coś takiego. Będziesz chciała zacząć? :)]
    Nicholas.

    OdpowiedzUsuń
  19. [Na ciekawe wątki liczyć zawsze można, ha ;> Masz może jakiś konkretny pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  20. [O, jak fajnie, że Cesare intryguje. Nawet nie miałam takiego zamiaru, ale skoro tak wyszło to tym lepiej.
    Pomysł. Hm, hm, hm. Może być tak, że poznali się jeszcze w Rzymie, gdy Twoja bohaterka chciała tam rozpocząć życie? Cesare tam pomieszkiwał, może z kumplami poznał gdzieś w knajpce Magdalene, poflirtowali z nią wszyscy, a teraz spotyka ją ponownie we Florencji, ale nie rozpoznaje ponieważ nie przywiązuje wagi do pewnych spraw.
    Mogli poznać się w restauracji, którą prowadzi babcia Twojej bohaterki, porozmawiać i Cesare, fan dobrego jedzenia, od tej pory czasami tam zagląda. Do tego coś można by dołożyć, a może coś wyjdzie w praniu, nie wiem. Jak wolisz ;]

    OdpowiedzUsuń
  21. [Tralala, a proszę bardzo, niech będzie wypadek. Tylko uprzedzam, że z Cesare trudny człowiek, a co dopiero pacjent. No i akcja musiałaby mieć miejsce, gdzieś przed Florencją, na toskańskich zakrętach bo tylko tam Cesare tak świruje, o.]

    OdpowiedzUsuń
  22. [Jednak wzięłam Veronicę z wolnych, ale dzięki za tamte propozycje. To co, wąteczek może jakiś?]

    Veronica Solenzio

    OdpowiedzUsuń
  23. [Brawo dla mnie. Nie zauważyłam ze Ty pierwsza dałaś komentarz pod moją kartą o wątek ;p Ale myślimy o tym samym.
    Masz jakieś pomysły? Bo ja jakoś na razie jestem z nich wyprana, ale jak cos podrzucisz to zacznę.
    I też się zgadzam, że Marcus jest śliczny *,* Dlatego go wzięłam XD]

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  24. [Tralala, proszę bardzo, może być wypadek. Ale uprzedzam, że z Cesare trudny człowiek, a co dopiero pacjent! No i akcja musiała by się toczyć gdzieś pod Florencją, tylko na toskańskich zakrętach Cesare pozwala sobie na świrowanie na motorze, o.]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Może być tak, że Cesare zajedzie drogę taksówkarzowi; jakiś taki nieprzemyślany manewr. Ten potrąci go, a Fabbri będzie się jeszcze stawiał, że nie chce żadnej pomocy, ambulansów i tak dalej i tak dalej.]

    OdpowiedzUsuń
  26. [Oj, nieładnie ;P Oczywiście żartuję, też podglądałam KP, gdy byłam adminem. Ach, zła ja! Co do wątku, dziewczyny mogły się spotkać w szpitalu, w którym Kat czasami bywa. Ewentualnie rodzeństwo przyjdzie do sklepu zoologicznego po coś dla chomiczka. Ode mnie tyle (słabo myślę już >.<), ale może coś Ci się spodoba ;)]
    Blake

    OdpowiedzUsuń
  27. Motor był lekarstwem na całe zło.
    Nie, żeby w życiu Cesare jakiekolwiek zło występowało. Nie był poważnie chory, miał pracę, która przysparzała mu dochodów, nie był samotny i nie cierpiał na depresję, której źródło trudno byłoby znaleźć.
    Nie, prawdziwe zło w jego życiu nie istniało.
    Były jednak rzeczy z którymi sobie nie radził. Były dni kiedy nic mu się nie chciało, a każde, najmniejsze nawet działanie wydawało się być z góry opatrzone etykietą bezsens. Wtedy rozjeżdżał te negatywy. Dosłownie. Wsiadał na swój oldskulowy, ale doskonale utrzymany motor i wyjeżdżał poza Florencję. Kręte drogi wśród malowniczych pól i cyprysów działały uspokajająco na Cesare. Z drugiej strony - ciekawe jak kojące mogło być dla niego rozwinięcie prędkości, która znacznie przekraczała dozwoloną, a adrenalina zaczynała krążyć w krwiobiegu? Cesare był jednak paradoksem, o.
    Pędził. Bez kasku. Kask - wiadomo, mało twarzowy gadżet. Typowe myślenie samobójcy, prawda?
    Poczuł uderzenie, poczuł jak odrywa ręce od kierownicy i wzlatuje nad nią, do przodu. Następnie zaliczył wyjątkowo spektakularny slajd po drodze, motor towarzyszył mu do pewnego momentu, ale skończył ostatecznie na polu.
    Cesare nie stracił nawet przytomności. Poczuł się niezwykle słabo, jakby nawet głębszy oddech miał go zabić. Trwało to jedynie ułamek sekundy, a następnie wszystko powróciło do normy. To nie była pierwsza taka przygoda. Przygoda, która przyprawiała jego matkę o rzekomy atak serca, za każdym razem, gdy dzielił się z nią swymi przeżyciami, robiąc to zupełnie wbrew sobie.
    Niemniej, nie podniósł się. Zadecydował, że jeszcze trochę poleży. Jeszcze moment. Zbierze siły i pojedzie.

    OdpowiedzUsuń
  28. [Okej, to ja zaczynam w takim razie.]

    Katherine siedziała przed klatką chomika, obserwując jak stworzonko biega sobie w kółeczku. Lubiła na niego patrzyć, ponieważ czuła się wtedy odprężona. Wszystkie kłopoty zdawały się uciekać, a ona była szczęśliwa, choć przez krótką chwilę. Czasem chciała być jak Matt. Czerpać z życia garściami, ciągle się śmiać i radować z najdrobniejszych rzeczy. Niestety, nie umiała tego robić, głównie przez pewne wydarzenia z przeszłości, które były blizną nie tylko na jej ciele.
    - Matt! - krzyknęła w pewnej chwili, przenosząc spojrzenie na drzwi. Po paru minutach usłyszała kroki na schodach. Zawsze przychodził.
    - Co tym razem? - spytał, opierając się o ścianę. Nigdy nie dawał jej odczuć, że jest zrezygnowany ciągłymi problemami. Po prostu ciągle był przy niej i wspierał ją.
    - Nie sądzisz, że Fryderykowi przydałby się domek? - wskazała głową chomika, który nawet nie zdawał sobie sprawy, że o nim mówią. Nadal beztrosko pomykał w swoim kółeczku.
    - Czy ja wiem? Przecież ma wiórki, ale dobra. Możemy mu coś kupić - uśmiechnął się z rozbawieniem.
    Katherine zerwała się z ziemi i szybko wyminęła brata w drzwiach.
    - Kto ostatni na dole ten płaci! - zbiegając po schodach słyszała jeszcze, jak Matthew klnie pod nosem, po czym biegnie za nią. Przegrał.

    Ich przyjście oznajmił dźwięk dzwoneczka nad drzwiami. Wokół pełno było zwierząt, co uradowało Katherine.
    - Szukaj tej willi - powiedział, zerkając na akwarium z rybkami. Kątem oka widział, że siostra zniknęła gdzieś między regałami, on sam postanowił poszukać kogoś z pracowników. W końcu znalazł jakąś dziewczynę.
    - Hej. Macie może jakieś domki dla chomików? - spytał, unosząc kąciki ust do góry.

    [Mam nadzieję, że może być ;)]
    Blake

    OdpowiedzUsuń
  29. Kolejny strzał. Czerwona plamka, która z szybkością światła powiększała się na jednym z mundurów. Spocone ciało. Kolejna dziurka w ścianie.
    Dobrze, że jego siostra tej nocy musiała jechać do rodziców, bo huk spowodowany wystrzałem pistoletu na pewno po raz kolejny by ją przestraszył. Mężczyzna zdawał sobie sprawę, że kiedyś podczas snu może przypadkiem wycelować w siebie, jednak nawet to nie odstraszało go by pod puchatą poduszką trzymać swój rewolwer. Żył, a raczej trwał jedynie dla siostrzyczki. Wiedział, że ma nadzieję, że wszystko wróci do normy, że on na nowo będzie się uśmiechał, a ciągłe napady złości, które przeplatały się z dniami totalnej ciszy, wreszcie ustąpią. Sam w to nie wierzył. Zdawał sobie sprawę, że ona nie rozumie, że nie wie co się tam wydarzyło zatem może spokojnie żyć bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. To on widzi pola nasiąknięte krwią. Powyginane ciała. Porozrywane klatki piersiowe.
    Jego oddech był szybki ale miarowy, gdy po raz kolejny jego wzrok utkwił w ścianie, na której pojawiła się 33 dziurka do kompletu. Strzelanie było u niego czymś automatycznym, szczerze mówiąc można było go w tej czynności porównać do robota, choć każdy strzał dogłębnie przeżywał. Przecież zdawał sobie sprawę, że niejednokrotnie odbiera żonie męża, a dzieciom ojca.
    Nero głośno zaszczekał i mimowolnie przybiegł do sypialni Andrea. Drzwi jak zwykle były zamknięte, jednak sprytny pies nauczył się skakać przednimi łapami na klamkę, by w sytuacji takiej jak ta móc zobaczyć czy aby na pewno jego pan jeszcze oddycha.
    Dźwięk dzwonka przeciął ciszę, która zapadła gdy pies ze smutkiem wpatrywał się w swego skulonego na łóżku pana. Dobrze wiedział, że Andrea nie ma zamiaru ruszyć się z łóżka i na sto procent nie otworzy drzwi.

    [wybacz, że dopiero teraz, ale wybyłam za granicę i się odinternetowiałam :)]

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  30. [Dodawałam odpowiedź... Już z poprzednim komentarzem miałam jakiś problem. Nie podoba mi się to -.-]

    OdpowiedzUsuń
  31. [ZJADA MI KOMENTARZE, NO NIE WIERZĘ -.-]

    OdpowiedzUsuń
  32. Człowiek musi chcieć pomocy bo inaczej choćby tysiąc terapii nic nie zdziała. Andrea wcale nie chciał pomocy. Pragnął by ktokolwiek go zrozumiał, by powiedział, że postąpił słusznie, bo przecież zrobił do dla Angelicy. Zrobił to dla swojej ukochanej siostrzyczki, ale sam nawet tym nie potrafił się usprawiedliwić. Pragnął by ktokolwiek umiał przekonać go, że nie jest złym człowiekiem, że wojna nie wyniszczyła jego psychiki i jest w stanie odbudować to co zostało zepsute. Choć w sumie, może i wcale tego nie chciał? Może lubił pławić się w swoim bezsensowny. Może lubił to całe bagno, w które się wpakował?
    Jakiś czas temu myślał, że musi tam wrócić. Że Afganistan to jednak jego świat. Nikt go tu nie rozumiał. Nikt nie musiał postąpić tak jak on. On nie był relatywistą. Nie uważał, że wartości moralne zmieniają się wraz z otoczeniem i zastanymi warunkami, zatem powinien wedle tej zasady powinien tam zginąć. Był hipokrytą bo zaprzeczał sam sobie i jak teraz miałby pokazać się swoim podwładnym?
    Nie lubił mówić. Szczerze mówiąc mógł nie odzywać się do nikogo nawet kilka tygodni, jednak w efekcie któraś z bliskich mu osób zaczynała płakać i nie potrafił być tak obojętnie oschły. Starał się okazywać jak najwięcej uczuć swojej siostrze jednak przychodziły momenty, że rzucał dosłownie wszystkim. Przeważnie wtedy krzyczał tak głośno, że sąsiedzi chcieli wzywać policje. Denerwował się, przeklinał jednak nigdy nie wyzwał siostrzyczki ani nawet Magdalene. Był jej wdzięczny i mimo wszystko, doskonale pamiętał co dla niego zrobiła. Nie wiedział dlaczego tak często go odwiedza, choć podejrzewał, ze jest w zmowie z Angelicą, bo dziewczęta wymieniały się i można by rzec, że pilnowały go, jakby martwiły się, że lada dzień strzeli sobie w głowę. Mógłby to zrobić, jednak przez przeżycia afganistańskie, odsuwa myśli o samobójstwie.
    Wcale nie miał ochoty dziś nikogo oglądać i choć był wyjątkowo spokojny zejście z łóżka było dla niego nie lada wyzwaniem, które rzecz jasna podjął. Był w dresie, jednak tak można było go oglądać codziennie, bo były to najwygodniejsze ubrania. Nie liczyła się moda, elegancja tylko i wyłącznie wygoda.
    Podszedł do drzwi i niepewnie pogłaskał Nero po głowie, gdyż pies już od dłuższej chwili czekał pod drzwiami i merdał ogonem. Mimo iż wiedział, że może czuć się w jego towarzystwie bezpiecznie, nie był pewien czy kiedyś Nero go nie zaatakuje, za wszystkie wrzaski, którymi Andrea obdarowywał przyjaciela.
    Przekręcił jedynie zamek i bez dotykania klamki oddalił się do swojej sypialni by po raz kolejny położyć się na łóżku. Wiedział, że Lena i tak wejdzie i rozgości się. Przecież była tu stałym bywalcem i szczerze powiedziawszy Andrea lubił jak czuła się jak u siebie, a nie krępowała dotykać wszystkiego.

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  33. Marcus był stanowczo zbyt rozpieszczony przez swoją siostrę. Co tylko chciał, od razu to dostawał. Wprawdzie jej rodzinie powodziło się, ale ona sama nigdy nie doświadczyła czegoś takiego w dzieciństwie. Rodzice trzymali ją krótko, zresztą Marcusa tak samo. Może i dlatego Veronica tak dogadzała młodszemu bratu? Przecież to jeszcze małe dziecko…
    Tym razem było tak samo. Marcus zażyczył sobie małego chomiczka, więc Marcus musiał go dostać tego samego dnia, natychmiast. Pogoda ostatnimi czasy w Toskanii była prześliczna, więc dziewczyna założyła jedynie na nogi sandałki i z bratem za rękę udała się do sklepu zoologicznego.
    - Cześć. - rzuciła do brunetki stojącej za ladą. Akurat swoją zmianę miała Magdalene, dziewczyna którą kiedyś poznała przypadkiem.
    - Dzień dobry. - powiedział Marcus, uśmiechając się do koleżanki siostry, a w jego policzkach powstały urocze dołeczki. Też już znał brunetkę, bo kiedyś często wpadała do Veronici, gdy on akurat był w jej mieszkaniu. - Przyszliśmy tu po chomiczka.

    Veronica

    OdpowiedzUsuń
  34. Katherine miała bardziej problem z psychiką i bliznami. Tak, do szpitala często przychodziła na różne kontrole i badania, sprawdzające jej stan zdrowia. Do tego ciągle szukała możliwości pozbycia się koszmarnych śladów przeszłości z pleców. Jak na razie, daremno. Raz udało jej się znaleźć dobrego chirurga, ale zdecydowanie nie nadawał się na jej kieszeń. Za drogo.
    Matt uśmiechnął się lekko na żart dziewczyny. Jego bawiło prawie wszystko.
    - Obawiam się, że ja nie zmieściłbym się w takim domku - podniósł rękę i potarmosił swoje włosy. Jakby jeszcze nie miał wystarczającego bałaganu na głowie.
    Ruszył we wskazanym kierunku. Kiedy padło pytanie o wielkość, nie wiedział, co odpowiedzieć.
    - Kat, kocie Ty mój! - krzyknął, zaglądając w jedną z alejek. - Przyszłabyś tu, w końcu to Twój chomik - po chwili usłyszał kroki siostry. Nie byli szczególnie do siebie podobni, dlatego ludzie często myśleli, że są parą. Czasem było to nawet zabawne.
    - Hm? - spytała, zerkając na brata. Dopiero potem dostrzegła, stojącą obok niego dziewczynę. - O. - zamrugała parę razy wyraźnie zdziwiona. - Miło Cię widzieć w jakimś normalnym miejscu - dodała, zdobywając się na lekki uśmiech za co została obdarzona zszokowanym spojrzeniem brata.
    - O mój Boże... Ty się uśmiechasz, w miejscu publicznym - powiedział głosem pełnym niedowierzania, za co oberwało mu się dość mocno w ramię. - Okej, zrozumiałem - wymamrotał, trąc obolałe miejsce. - Pani...Eee, przepraszam, jak się nazywasz? - spytał, ekspedientki. - Pyta się o ten domek.
    - Jakiś mały - powiedziała Katherine, patrząc w oczy znajomej ze szpitala. Ach, jakże to brzmi.

    Blake

    OdpowiedzUsuń
  35. [Może kontynuujmy to jakoś. Jak będę musiała to pisać drugi raz to się zniechęcę. Jak na starym, dobrym onecie -,-]

    OdpowiedzUsuń
  36. [Jak mi zeżre teraz komentarz to dostanę szału, obiecuję.]

    Nic go nie bolało. Gdyby był w pełnej przytomności i poniekąd gdyby nie był sobą (maniery miał wpojone od małego) to odpowiedziałby, że owszem, ma przysłowiowy ból dupy . Z prostych powodów; teraz pewnie rozpocznie się ciąganie po szpitalach, cmokanie z niezadowoleniem, wizyta u ubezpieczyciela, a może i spotkanie pierwszego stopnia z policją. Nienawidził ponoszenia konsekwencji swoich czynów. Było to absolutnie śmieszne u mężczyzny w wieku trzydziestu dwóch lat i Cesare zdawał sobie z tego sprawę.
    Natychmiast, gdy pojawiła się przy nim dziewczyna, otworzył oczy. Zobaczył ją, taksówkę, a także jej kierowcę. Motoru nie było w zasięgu wzroku. Biedny.
    Cesare podniósł się na łokciach pomimo nieznacznego bólu w klatce piersiowej, co skwitował jedynie zmarszczeniem brwi. Złamane żebra jak nic. Trudno.
    Skupił spojrzenie ciemnych oczu na dziewczynie. Wiedział, że jeśli będzie mówił dosadnie i wyraźnie, może uzyskać lepszy efekt. Może uzyskać święty spokój.
    - Nic mnie nie boli, wszystko w porządku, kręgosłup na pewno nie jest uszkodzony - powiedział powoli, podnosząc się jeszcze o kilka centymetrów - Przechodziłem to już kilka razy - dodał, jak gdyby na poparcie słów, że wszystko jest dobrze.
    Bo było. Zawsze się wylizywał z podobnych sytuacji.
    Prawie całkowicie podniósł się do pozycji siedzącej i czekał na rozwój wydarzeń. Wszystko było w rękach taksiarza, któremu wyjechał. To Cesare popełnił błąd na drodze. Miał tego świadomość. Dlatego czekał.

    OdpowiedzUsuń
  37. Terapie? To coś zupełnie nie dla niego. Stracona godzina życia. Choć w sumie Andrea i tak nie miał nic innego do roboty wolałby leżeć bezczynnie na łóżku niż płacić gruby szmal za słuchanie takich farmazonów. Dość, że kobieta zupełnie nie znała się na rzeczy to jeszcze powtarzała, że wszystko się ułoży bo czas leczy rany. Miłosne to może i leczy, jednak gdy robi się tak potworne rzeczy jakich on się dopuścił, to nie da się przejść do porządku dziennego. Miał użyć techniki wyparci i udać, że nic się nie stało? Pewnie najlepszy aktor nie odegrałby takiej życiowej roli, a co dopiero marny były żołnierz, który ma problemy ze sobą.
    Sąsiedzi najchętniej oddaliby go do psychiatryka, bądź pozbawili broni gdyż jak to mówili był nieobliczalny. Owszem, zdarzało mu się wybuchnąć agresją jednak nigdy nikomu nie groził bronią zatem o co te obawy? Ściany miał wystarczająco grube by pocisk mógł się jedynie wbić.
    Mógł zacząć wychodzić, to sprawa jasna, jednak gdzie miał iść? Do parku? Spacerować w samotności? Na imprezę? Zachlać się i zaćpać? A może na most, by rezultacie za którymś razem nie wytrzymać i się z niego rzucić? Wyjść było wiele, jednak wybierał swoje mieszkanie. Było całkiem spore, zatem nie narzekał na brak przestrzeni. Od czasu do czasu brał nero i robił kilka kilometrów joggingu by się nie roztyć, jednak nie było to częstsze niż dwa razy w tygodniu, zatem cieszył się, że ktoś prócz jego siostry, ma ochotę wyprowadzać psiaka, bo kto jak kto, ale Nero uwielbiam spędzać czas na świeżym powietrzu.
    On chyba nie umiałby powiedzieć co się tam wydarzyło. Nie potrafiłby powiedzieć tego komuś obcemu, a co dopiero bliskiemu. Bał się osądu i choć szukał usprawiedliwienia wiedział, że go nie ma. Było to niczym pułapka. Choć chciał nie umiał wyplątać się z tej sieci niedopowiedzeń i tajemnic zatem siedział tam i znosił wszystkie uniedogodnienia.
    Odkluczył choć wcale nie musiał zatem było to rzeczywiście zaproszenie. Nie był głodny, a bałaganu takiego żeby zarastał brudem, również nie miał. Wpuścił Lenę by Nero miał choć trochę weselszego towarzysza niż on. Doskonale wiedział, że pies bardzo polubił dziewczynę i zastanawiał się, czy z nią nie byłoby mu lepiej choć szczerze powiedziawszy Andrea zdawał sobie sprawę, że tęsknota za przyjacielem jeszcze bardziej by go dobiła. Owszem, był dla niego okropny i wielokrotnie miał ochotę przytulić się do niego i niczym dziecko zacząć płakać, jednak jako dorosły facet nie mógł pozwolić sobie na takie incydenty.
    Pewnie gdyby miał trochę więcej siły uśmiechnąłby się na słowa dziewczyny jednak dziś graniczyło to z cudem.
    - Jak je znajdziesz to daj znać.. – powiedział w końcu choć sam się zdziwił, że jego głos był aż tak zwyczajny i neutralny. Nie był głodny, a mimo to nawinął odrobinę makaronu na widelec i włożył go do ust. Był smakoszem. Lubił degustacje, dlatego jego opcją zapasową miał być zawód kucharza i teraz zastanawiał się czy aby na pewno dobrze wybrał.

    Andrea.
    [idę spać już, odpisze jutro i ile wyniki maturalne mnie nie zabija XD]

    OdpowiedzUsuń
  38. [Pasuje jak najbardziej :) Dziękuję.]
    Nicholas.

    OdpowiedzUsuń
  39. Z Matt'em było podobnie. Nie lubił, gdy ludzie się smucili, dlatego często robił wiele głupot tylko po to, żeby kogoś rozweselić. Nie bał się wyzwań, a uśmiech na twarzach innych był dla niego wystarczającą nagrodą. Niestety, ostatnio coraz gorzej szło mu rozweselanie siostry, która nie wiedzieć czemu ponownie zamykała się w sobie, nawet przed nim. Miał nadzieję, że ten stan będzie trwał jak najkrócej, ponieważ nie chciał widzieć smutku na twarzy Katherine.
    Właśnie, zadowolenie chomika (oczywiście Kat też) było na pierwszym miejscu. W końcu to ten zwierzaczek miał tam zamieszkać, więc musiało mu być wygodnie.
    Rodzeństwo spojrzało na domek i równocześnie kiwnęli głowami.
    - Jest idealny - powiedziała dziewczyna i wzięła przedmiot do ręki. - Ewentualnie dorobi się na nim parę kwiatków i będzie cudowny.
    - Weźmiemy go - wtrącił się Matthew. Przy okazji zgarnął worek z wiórkami. Zapewne ten, który mieli w domu już się kończył.
    - A więc o tym sklepie opowiadałaś - powiedziała w pewnym momencie Kat, rozglądając się dookoła. - Całkiem fajnie móc tak pracować przy zwierzętach - nie rozumiała jak niektórzy ludzie mogli ich nie lubić. Przecież te wszystkie pieski, króliczki, czy rybki były takie urocze. Praca z nimi to sama przyjemność. Nawet specyficzny zapach jej nie odpychał, w przeciwieństwie do Matt'a który wydawał się mieć ochotę stąd wyjść. - Ile zapłacimy? - zwróciła się w stronę sprzedawczyni z delikatnym uśmiechem na ustach.

    Katherine

    OdpowiedzUsuń
  40. Jemu powtarzanie, że wszystko się ułoży nie pomagało, jednak znał osoby, która wmawiając sobie, że wszystko jest w porządku zaczynały żyć normalnie. Dla Cavazzo było to okłamywanie siebie i udawanie, że wszystko gra, bowiem wiedział, że wszystkie tłumione emocje kiedyś wybuchną z siłą tak wielką, że będzie to przypominać armagedon. Andrea zrozumieć mógł jedynie drugi żołnierz, który był w takiej samej sytuacji, choć w sumie mężczyzna takowego nie znał. Owszem kilka osób mówiło, że wie co to znaczy wojna, że rozumie, że takowe przeżycia nie są łatwe i ryją w psychice pokaźną krechę, która odbija się w późniejszym życiu jednak nikt nigdy nie rozumiał Cavazzo w pełni. Pewnie ktoś powie, że przecież nie może o tym wiedzieć bo on nie pochwalił się tym co musiał zrobić, zatem zapewne żaden generał czy podwładny nie zdobył by się na odwagę powiedzenia wszystkie od początku. Cavazzo po wyjawieniu prawdy nie potrafiłby spojrzeć nikomu w oczy, teraz nie potrafi patrzeć jedynie na swoje plugawe, tchórzliwe odbicie w lustrze dlatego jego łazienka już dawno została go pozbawiona.
    W sumie dziwił się czemu dziewczyna go tak często odwiedza. Był wdzięczny jednak dziwił się. Nie łączyła ich żadna głębsza więź ani relacja. Poznali się w dość nieprzyjemnej sytuacji, jednak w rezultacie wszystko dobrze się skończyło. Nero był cały i bardzo polubił swoją wybawicielkę zatem Andrea nie miał zamiaru jej wyrzucać z domu, nigdy. Jak na razie całkiem dobrze trzymał się swojego postanowienia i choć kilka razy przytrafiło się, że mężczyzna wybuchał agresją czy gniewem starał się szybko tłumić swoje zdenerwowanie, i całkowicie zmieniając swoje zachowanie, przestać się odzywać.
    Nie chciał by ktokolwiek się o niego martwił dlatego najlepiej zamknąłby się w tym 3 pokojowym mieszkaniu sam jak palec, jednak zdawał sobie sprawę, że ani Nero, ani Anjelica nigdy na to nie pozwolą zatem starał się sprawiać jak najmniej kłopotów. Może gdyby nie fakt, że z dnia na dzień ślady po kolach na ścianie w jego sypialni zwiększały swą ilość ludzie byliby nieco spokojniejsi.
    Pewnie gdyby miał nieco bardziej neutralny nastrój pozwoliłby wyciągnąć się na spacer czy cokolwiek innego, jednak taki dzień zdarzał się raz na kilka tygodni. W sumie dziś był nawet miły jak na swój obecny stan zatem próbować można było zawsze, w końcu nic się nie traciło, nie?
    Ludzie nie wyznający relatywizmu moralnego, jednocześnie postępując źle według powszechnych zasad często boją się osądu, więc unikają go jak tylko mogą. Andrea jest chrześcijaninem, katolikiem dlatego osąd Boga również go przeraża choć ten fakt również pozostawił jedynie dla siebie.
    - Przyniesiesz mi jutro gazetą w takim razie? – zapytał po czym opadł na swoje, dwuosobowe łóżku i zaczął bezczynnie wpatrywać się w biały sufit. Oczywiście, że mógł sam ruszyć się do pobliskiego kiosku, ale sam fakt ogarnięcia się tak, by ludzie nie przestraszyli się go, graniczyło z cudem, zatem miał nadzieję, że chociaż Lena będzie choć w połowie tak dobra jak dla Nero.

    Andrea.
    [wybacz za to coś wyżej =.= maturki poszły dobrze i też jestem zadowolona :D]

    OdpowiedzUsuń
  41. Nienawidził kłamstwa. Brzydził się nim i najchętniej powiedziałby wszystko, jednak najpierw musiałby się na to zdobyć, a jak widać na załączonym obrazku Andrea z bohatera narodowego zmienił się w parszywego tchórza. Wstydził się tego dlatego kontakt z dowództwem utrzymywał jedynie listowny bądź e-mailowy. Był tchórzem, który nie potrafił spojrzeć swoim kolegom, po fachu w oczy, jednak nadal interesował się ich losem i martwił, gdy znaleziono jakiś nieśmiertelnik, bowiem był to atrybut, który każdy żołnierz miał zawsze przy sobie. Znalezienie takowego naszyjniki prawie, że równało się, że śmiercią danego wojskowego dlatego zawsze taka wiadomość przyprawiała Cavazzo o gęsią skórkę
    Nie robiła nikomu krzywdy, a i jego ukochana siostrzyczka polubiła Lenkę, zatem Andrea nie miał nawet punktu zaczepienia by przyczepić się do brunetki i wyrzucić ją z mieszkania. Szczerze mówiąc była aż za dobra bo bardzo często robiła mu obiady i wychodziła z Nero. Może nie sprzątała zatem gosposia była z niej kiepska, to zawsze po prostu była. Zawsze można było się na kogoś powkurzać, nie?
    Gdyby Andrea był milusi i w ogóle do rany przyłóż nie byłby sobą. Szczerze mówiąc nigdy taki nie był, szczególnie do kobiet bowiem te robiły sobie bardzo szybko nadzieję, a on nie nadawał się do związku. Lubił zabawę, szybkie życie i ryzyko, a prócz tego był żołnierzem i jego serce cały czas było w Afganistanie, nawet gdy całował lub przytulał się z jakąś panną myślał o sytuacji na froncie. Obecnie nie nadaje się do związku, gdyż takowy powinien opierać się na stuprocentowym zaufaniu, a jak można zaufać komuś kto śpi z bronią i w każdej chwili może zrobić komuś krzywdę?
    Nie dziwił się, że tak skwitowała jego prośbę gdyż chyba jako jedyna się nad nim nie litowała i wręcz mentalnie zmuszała by cokolwiek zrobił ze swoim życiem, a nie tylko bezczynnie oglądał mało ciekawy sufit, choć gdyby się uprzeć Andrea znalazłby coś ciekawego na nim i nie mowa tu o plakacie nagiej modelki, bo takowe nie były mu w głowie nawet. Może kilka plamek po fuszerce jaką odwalili malarze, czy też pajęczynę, która znajdowała się w jednym z kątów.
    Jak tylko usłyszał, że ma z nią gdzieś jechać prychnął po czym zaśmiał się. W obecnej sytuacji było to naprawdę dziwne zachowanie jednak nie mógł się powstrzymać. – No, już biegnę. – powiedział nadal dziwnie ciesząc się. Musiałaby go chyba zaciągnąć siłą, a szczerze mówiąc mężczyzna wierzył, że Lena jest do tego zdolna, bo choć była dość drobnie zbudowana, to zdawał sobie sprawę, że jeśli rzeczywiście będzie chciała by z nią pojechał, znajdzie na niego sposób i jakoś go zmusi. Może nie zaniesie go, ale wykombinuje sposób by dopiąć swego. Wiedział, że była uparta i szczerze mówiąc tym mu imponowała, bo mało kto jest tak konsekwentny w dążeniu do danego celu.

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  42. Był tchórzem. Gdyby wiedziała co zrobił zdecydowanie tak właśnie by go nazwała, to nie podlegało dyskusji. Co prawda sam usilnie się usprawiedliwiał, a raczej próbował to robić bo i tak wiedział, że to nie ma sensu. Starał się nawet o tym nie myśleć, jednak ilekroć włączał telewizor czy komputer od wraz z wiadomościami wszystkie obrazy śmierci, ciernienie, a także wszechobecny fetor gnijących ciał wracał do Andrea ze zdwojoną siłą przypominając jak słabym człowiekiem się stał.
    Sam nie uważał, że może cokolwiek zmienić i pławił się w tej udręce, która przeplatała się z bezsennością i potwornymi wyrzutami sumienia. Już dawno stracił wszystkie ideały. Wojna je zabiła. Sprawiła, że dobre jak i złe czyny zmieszały się w jednym worku, a on sam nie jest już w stanie rozróżnić jak powinien robić. Niegdyś był w tym całkiem dobry i zawsze stawiał na tę pierwszą wartość. Dziś jest bliżej drugiej choć wcale tego nie chce. W jego głowie automatycznie pojawiają się przytłaczające myśli, których natłok doprowadza do nieopanowanego wybuchu złości i agresji. To wtedy Nero przeważnie obrywa jakimiś przedmiotami, choć przeważnie są to poduszki czy inne puchate rzeczy to i tak pies nie jest z tego zadowolony. To wtedy, gdy któryś z sąsiadów zatrzyma się pod drzwiami numer 13, może usłyszeć huk rozbijających się doniczek, tłuczenie talerzy czy też głośne krzyki. Oznacza to, że albo Andrea zgubił tabletki i rozsadza mu czaszkę lub zwyczajnie szuka dziury w całym i chce się na kimś powyżywać. Oczywiście mężczyzna wie, że źle robi i po każdym takim wybuchu żałuje aczkolwiek nie panuje nad tym.
    Może i rozmowa z bratem Lenki by coś pomogła, jednak na razie chłopak chciał by było tak jak jest teraz. Względnie sobie poradził. A raczej miał nadzieję, że sprawia takie wrażenie. Jest inny niż kilka dni po powrocie z misji, chyba lepszy. Zjada posiłki, więcej mówi, a gdy trzeba to i wyjdzie na świeże powietrze. Kilka dni po przybyciu do domu przypominał wrak człowieka, albo skorupę bez duszy. Nie mówił, nie jadł, praktycznie nie wychodził z łóżka.
    Gdyby chłopak uważał się za przystojnego może przejąłby się tym, że złoszcząc się traci swój urok. On natomiast zawsze dziwił się co kobiety w nim widzą. Miał raczej przeciętną urodę, do tego nie był z niego żaden inteligencik ani poliglota i choć miał poczucie humoru to jednak nie wszystko. Gdyby był chociaż bogaty, jednak i tu pech gdyż nigdy nie szastał banknotami na prawo i lewo, nie to, że był biedny jednak rodzice nauczyli go szanować pieniądze.
    Anjelica wpadła kiedyś na pomysł by przykryć ślady po kulach jakimś obrazem czy plakatem, jednak Andrea kategorycznie zaprotestował. Może jest pewnego rodzaju masochistą i lubi przypominać sobie te wszystkie paskudne rzeczy? A może po prostu patrząc na każdy kolejny oddany strzał zastanawia się czy kiedyś z tego wyjdzie? A ślady, które tworzą szlaczek są pewnego rodzaju ozdobą? Kto wie.
    Brunetowi pająki zupełnie nie przeszkadzały. Może nie uwielbiał tych stworzeń jednak jego stosunek był bardziej obojętny niżeli negatywny. Wiedział, że wszystko musi żyć w pewnego rodzaju symbiozie i nawet takie zwierzęta są potrzebne by nie zachwiać równowagi.
    On sam pływał bardzo dobrze i naprawdę to lubił. Zresztą Andrea kochał wszelkie sporty zatem często aktywnie spędzał czas, który rzekomo miał przeznaczyć na odpoczynek i obijanie się.
    - Nie ma opcji. – powiedział kręcąc głową jednak dość swobodnie jakby nieco się rozluźnił. – Nero nie jest psem podróżnikiem, ani tym, który jeździł koleją. Zresztą.. jego miejsce jest tutaj, o.

    Andrea.
    [ja kocham dramaty, także zawsze chętna jestem !]

    OdpowiedzUsuń
  43. Cieszył się, że to on nie musiał informować Leny o życiu, bądź śmierci jej brata, bo wiedział jakie to trudne zadanie. Wielokrotnie skazywał rodzinę na cierpnie i odbierał żonom mężów, a raczej informował o ich śmierci. Zawsze służył ramieniem i dobrym słowem, a i kilka razy zdarzyło się, że został poproszony by wygłosić mowę na pogrzebie danego żołnierza. Jako oficer bez zastanowienia się zgadzał, nie tylko z poczuciu obowiązku, ale dlatego, że byli to jego koledzy po fachu i tak czy siak przywiązywał się do każdego z nich. Robił to automatycznie i zupełnie nieświadomie, a strata któregokolwiek z kolegów była dla niego ciosem.
    Nocne koszmary były największą zmorą mężczyzny, gdyż przez bujną wyobraźnię, która objawiała się już w dzieciństwie, wszystkie obrazy były tak realistyczne, że niektórzy uwierzyliby, że owe sceny dzieją się naprawdę. Andrea czasami w to wierzył i po obudzeniu zastanawiał się gdzie jest skoro kilka minut temu był na froncie i był zmuszony oglądać egzekucje swoich najbliższych przyjaciół. Zawsze po czymś takim czuł wewnętrzny niepokój i bez zastanowienia wysyłał e-maila do bazy by dowiedzieć się czy aby na pewno jego ulubione trio ma się dobrze i nie wącha kwiatków od spodu. Jak na razie wszyscy dzielnie bronili kraju, jednak jak długo jeszcze będą bezpieczni?
    On się nie zdenerwuje, gdy dziewczyna zabierze mu tabletki i papierosy. On wpadnie w taki szał, że jeśli jego mieszkanie przetrwa bez większych szkód, będzie to nie lada sukces. Magdalene nie wiedziała na co się pisze, bo Andrea bez tabletek jest nie do zniesienia, a prócz tego staje się niezwykle agresywny i porywczy. To dlatego Anielica zawsze pilnuje by tajemne proszki zawsze leżały pod ręką bruneta. On sam, zdaje sobie sprawę, że jest już od nich uzależniony, bo uśmierzają ból głowy i dzień dzięki nim staje się nieco bardziej przystępny, jednak mówi siostrze, że panuje nad tym i przyjmuję dziennie dawkę taką, jaką zapisał mu lekarz, co jest największa bzdurą.
    Oczywiście, że pamiętał, że Nero to jego przyjaciel, choć od chwili, gdy po raz pierwszy przestąpił próg po wyjściu ze szpitala, wiele się zmieniło. Ich kontakty się popsuły, a przecież brunet dobrze pamiętał kiedy otworzył prezent, który znajdował się pod choinką, a na jego kolanach natychmiast pojawił się szczeniak. Od tamtej pory brunet obiecał sobie, że nic ich nigdy nie rozdzieli, a jak widać na załączonym obrazku., Nero woli Lenę. Nie, żeby Andrea był zazdrosny jednak pewne ukłucie w okolicy klatki piersiowej co jakiś czas odczuwa, gdy widzi jak pies merda ogonem i cieszy się na widok kogoś kto teoretycznie powinien być mu obcy. Owszem brunetka uratowała mu życie, ale czy musiał od razu obdarzać ją taką sympatią?
    - Oboje wiemy, że nawet nie spróbowałabyś mnie stąd wyciągnąć, bo mimo wszystko jestem silniejszy. – powiedział tym razem zupełnie obojętnie, jednak nie oschle i zagryzł wargę. Już zdecydował. Pojedzie, jednak Lenka może jeszcze jakiś czas pożyć w niepewności i starać się go jakoś przekonać, nie?

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  44. Jego dobre słowo pomagało, może nie był to balsam na rany, jednak ludzie zawsze chcieli usłyszeć coś dobrego o swojej bliskiej osobie. Tak już było. Po śmierci bardzo często idealizuje się ludzi, by jakoś łatwiej móc pogodzić się z jego odejściem. On nie mówił, że mu przykro, tylko starał się jakoś uspokoić rodzinę denata i przekazać jak najwięcej informacji o nim, gdyż jak wiadomo gdy żołnierz jest na froncie informacje a także kontakt z nim jest bardzo utrudniony, więc przeważnie rodzina zupełnie nie wie co się dzieje z bliską osobą.
    Nie wiedział o Magdalene zbyt dużo, jednak czasami opowiadała mu o sobie czy też o rodzinie. Wiedział, że jej brat jest żołnierzem, a rodzice nie żyją. Szczerze mówiąc znając nazwisko brunetki, mężczyzna co jakiś czas orientował się jak z rodzeństwem dziewczyny by móc mniej więcej kontrolować sytuację. Mimo iż, Andrea bardzo mało mówił, myślał cholernie dużo, aż za dużo i wbrew pozorom przejmował się wieloma sprawami. Co prawda zupełnie tego nie okazywał, bo i po co, jednak czasami myśli rozsadzały mu czaszkę i właśnie wtedy zaczynał bez większego powodu się złościć.
    On spędzał sporo czasu w pokoju, zatem albo spał albo leżał bezczynnie. Sam nie wiedział co jest gorsze, gdyż obie czynności przyprawiały go o mdłości i złe samopoczucie. Od czasu do czasu wybierał się na terapię, jednak najchętniej olałby je już dawno. Niestety nie mógł dla świętego spokoju i podtrzymywania złudnej nadziei jego siostry, na to, że wszystko wróci do normy. Czasami darł z nią koty, że nie jest małym dzieckiem i Anjelica nie musi wysyłać z nim na terapię swoich koleżanek, gdy sama musi siedzieć dłużej w pracy. Dałby sobie radę, jednak podejrzewa, że dziewczyna ma w tym jakiś ukryty cel. Może chce go z którąś wyswatać? Jeśli tak, to jest niepoważna.
    Może i szedł na łatwiznę, jednak to było jego życie i miał prawo już do końca je sobie spierdolić. Dobrze, że nie ćpał i nie upijał się, bo takowe życie również mógł wybrać i wtedy zupełnie wyniszczyłby swój organizm.
    - Gadaj zdrowa.. – powiedział kręcąc głową, i ponownie zagryzł wargę delikatnie się uśmiechając. – Pojadę, ale musisz mnie spakować i codziennie o mnie dbać.

    Andrea.
    [powiedz mi jak mam zrobić by wyświetlała mi się tak etykieta w komentarza, co? bo nie potrafię ;<]

    OdpowiedzUsuń
  45. Lepiej dowiedzieć się o śmierci bohatera niż o śmierci kogoś, kto zabija ludzi, bo wtedy już mało istotne dla rodziny było to, czy ci ludzie byli czemuś winni czy też czyści, bez jakiejkolwiek skazy. Rzecz jasna terroryści, na pokojowych misjach, byli określani jako źli ludzie, jednak walczyli wedle własnych ideałów, a takowe każdy posiada własne i odmienne.
    Podobno ‘im mniej wiesz, tym lepiej śpisz’ dlatego dobrze, że dziewczyna nie zdawała sobie do końca sprawy jak bywa na polu bitwy. Póki z chłopakiem było wszystko w porządku, dobrze, że Lenka wierzyła, że jest w pewnym stopniu nieśmiertelny bo mniej się o niego martwiła. Gorzej będzie jeśli mężczyzna zostanie rany albo co gorsza zginie, bo fakt ten uderzy w brunetkę ze zdwojoną siłą z racji, że zupełnie nie dopuszczała takowej myśli do swej małej, brązowej główki.
    Takie same relacje jak w domu Hadley’ów panowały między rodzeństwem Cavazzo. Andrea uważał swoją siostrzyczkę nadal za małą dziewczynkę i był gotów zrobić dla niej dosłownie wszystko, rzecz jasna w miarę swoich możliwości, bo przecież nie zacznie udawać, że wszystko jest w porządku, nie? Nawet gdyby chciał chyba nie potrafiłby tego zrobić.
    Proszki były dla niego zbawieniem bo stawał się otępiały i jego kontakt z rzeczywistością automatycznie stawał się ograniczony zatem jak poradzi sobie gdy ktoś mu je odbierze? Musiał na wyjazd wziąć spory zapas by nie przynieść wstydu i nie wybuchać gniewem bez większego powodu. Miał zamiar wykorzystać taktykę totalnej obojętności i w razie czegoś ulotnić się na kilka godzin by ochłonąć w samotności.
    Dziury w ścianie. Kolejny problem. Nie mógł wziąć pistoletu by przypadkiem nie wystraszyć domowników. Równocześnie nie mógł go nie brać bo czuł się bez niego bezbronny niczym małe dziecko.
    Myślał, że się spakuje? No już, jaaasne. – To czekam rano. Walizka stoi za drzwiami, a czyste ubrania w szafce. – skwitował jedynie.

    Andrea.
    [no masz pod komentarzem napisane takie pogrubione 'Magdalene' no a ja nie umiem czegoś takiego zrobić]

    OdpowiedzUsuń
  46. Na wojnie panują, a raczej powinny panować, inne zasady, a mimo to ludzie, którzy sprzeciwiają się relatywizmowi uważają, że zasady moralne są wszędzie takie same. Czasami jednak masz do wyboru, zabijesz albo zostaniesz zabity i wtedy w obronie własnej jest przyzwolenie na użycie broni. Mimo to Bóg potępia takie zachowania, bo przecież to nie ludzie powinni decydować kto zasługuje na życie, a kto powinien gryźć piach.
    Ktoś musiał wymierzać sprawiedliwość o ile taka wartość w ogóle istnieje w dzisiejszym świecie. To słowo każdy postrzega inaczej i sprawiedliwie to nie zawsze znaczy po równo. Zawód żołnierza był niezwykle trudnym zawodem dlatego ochotnicy przechodzili szereg badań, kursów i ćwiczeń byleby tylko być w pełni przygotowanym do noszenia na swych barkach brzemienia, które objawiało się w postaci wymierzania śmiertelnych strzałów.
    Chyba żądne żołnierz nie chwali się swojej rodzinie co przeżył i ile cierpienia jego tęczówki musiały udźwignąć. Szczerze mówiąc jest to chyba pewnego rodzaju temat tabu, bo gdy wraca się do domu chce się spędzać czas z rodziną i mimo wszystko odpocząć od wszechobecnej śmierci, a wspominanie tych wszystkich brutalnych obrazów na pewno w tym nie pomaga.
    Tak to całe pomaganie i troszczenie się to chyba syndrom młodszej siostry, choć w sumie Cavazzo miał podobny tylko, że brata. To on zawsze opieprzał Anjelicę, nawet teraz, gdy tak mało mówił. To on krzyczał, gdy robiła coś źle i zawsze, choć nie wspominał, martwił się czy aby na pewno u niej wszystko w porządku. Nigdy czuł potrzeby okazywania uczuć, był w końcu facetem, jednak teraz się to nasiliło i już nawet nie całował jej w głowę na przywitanie, a można by rzec, że była to ich taka jakby tradycja.
    Gdyby ktoś zapytał go dlaczego się właściwie zgodził powiedziałby, że nie ma pojęcia. Może po to by na kilka dni odpuścić sobie ględzenie nudnej lekarki, która i tak nic nie rozumiała? A może dlatego, że Nero na pewno by go zostawił i jako pierwszy wyruszyłby z Leną do Rzymu, a przecież to jego pies?
    On sam tak jak powiedział nie miał zamiaru się spakować i wiedział, że wymusi na brunetce wpakowanie mu do walizki kilka najpotrzebniejszych rzeczy, bo bez tego wyjazd nie mógł się odbyć. Gdy usłyszał dzwonek do drzwi, pierwszy raz ruszył w ich kierunku nad wyraz szybko. On miał czas, choć oni go nie mieli. Nie zrobił totalnie nic. Nawet nie wyjął z szafki ubrań, przecież Lenka coś zrobić musi by ostatecznie z nią pojechał, prawda?
    - Jak mówiłem wczoraj, moja walizka już na Ciebie czeka. – wzruszył jedynie ramionami gdy zobaczył dziewczynę.

    Andrea

    [chyba skumałam xd]

    OdpowiedzUsuń
  47. Jeśli którekolwiek ciało zostało w jednym kawałku po ataku i dało się je rozpoznać, wracało do kraju, jednak było to dość rzadkie, gdyż bronie masowego rażenia przeważnie zostawiały totalną pustkę i nic więcej, zero jakichkolwiek szczątków, przez co ludzie zaczęli tworzyć zbiorowe mogiły byleby tylko nikogo nie pominąć. Na wojnie każdy był ważny, jednakże nie o każdym pamiętano, a żołnierze którzy padali na froncie tylko tego oczekiwali. Chcieli być pamiętani i nic więcej. Bo choć pamięć im życia nie wróci, to nadal cząstka ich będzie dryfować w ludzkich umysłach, na ziemi.
    Żołnierze szkoleni są ma roboty, maszyny które zabijają bez opamiętania, jednak tak wyniszczyć człowieka jest naprawdę bardzo trudno. Każdy przeżywa jakieś emocje, a wyzbycie się ich całkowicie graniczy z cudem choć nigdy nie mów nigdy, bo zdarzyło się nie raz, że żołnierz wpadał w obłęd i miał zamiar wystrzelać wszystkich, których spotkał na swej drodze, nawet żołnierzy, ze swego oddziału.
    Może i ulegał stereotypom, jednak jak patrzył na tych wszystkich pedalsko ubranych facetów, to szczerze mówiąc miał ochotę skoczyć z mostu bo robiło mi się automatycznie słabo. Facet musi być facetem i nie mowa tu o totalnym nie dbaniu o siebie, jednak pewna granice istnieją i nikt nigdy nie powinien ich przekraczać. Ubrania unisex? Ludzie, kto to wymyślił, żeby mieszać styl damski z męskim? Andrea powiedziały, że jakiś chory popapraniec.
    Piernik do wiatraka miał całkiem sporo. Na przykład wiatrak mógł się wypierniczyć, ale zostawmy żarty na bok. Andrea miał słabości, ostatnimi czasy odkrył ich u siebie całkiem sporo, jednak po co dawać ludziom broń do ręki i je okazywać? Jego zdaniem było to zupełnie zbędne.
    Zgodził się na tę całą dziką wyprawę i nawet nie żałował. Był cholernie uparty i co jak co, ale on nie odpuści. Jeśli panienka Hadley nie spakuje go, on zostanie w domu, jakby na złość mamie chciał odmrozić sobie uszy, bo przecież powinien się cieszyć, że brunetka chciała go zabrać w tak malownicze miejsce jakim jest Rzym. Fakt, że wstał tak szybko i ruszył w kierunku wejścia nie było czymś normalnym, jednak całe to jego aktualne zachowanie było mało normalne jak na aktualnego Andrea. Gdyby Anjelica go teraz widziała stwierdziłaby, że się zaćpał albo dużo czegoś nałykał. Tak.. to drugie było bardziej prawdopodobne.
    - Zatem żegnam, skarbie. – przez ułamek sekundy można było w jego głosie usłyszeć nutkę wesołości, jednak wyraz twarzy nadal był poważny.

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  48. Każdy chciał by jego ukochana osoba wróciła z wojny cała i zdrowa, najlepiej bez jakichkolwiek tragicznych przeżyć, jednak żołnierze nie mają umiaru bądź rodzi się w nich tak wysokie poczucie odpowiedzialności i obowiązku, że gdy tylko wrócą do domu czują silną potrzebę ponownego wyjazdu na misję do Afganistanu. Jest to pewnego rodzaj błędne koło gdyż siedząc tam myślisz jak dobrze by było znów móc spokojnie usiąść przed telewizorem czy zwyczajnie porozmawiać z kimś z rodziny, bez strachu, że można stracić życie dosłownie w ułamku sekundy.
    Andrea chyba nie nadawał się do przygotowywania uroczystości, zatem dobrze, że nie wiedział co będzie robił bo od razu by zrezygnował. Baloniki, pieczenie ciast i układanie zastaw? O matko, to zadania zupełnie nie dla niego, zatem może będzie trze coś poprzenosić czy poustawiać, to zadania w których mężczyzna czuje się o wiele lepiej.
    Cavazzo myślał, a raczej postanowił, że spać będzie w samochodzie, dla swojego jak i reszty rodziny bezpieczeństwa, gdyż wiedział, że starsi ludzie bywają przewrażliwieni, a mu naprawdę nie była potrzebna pomoc psychiatrów i zapięcie w kaftanie bezpieczeństwa. Nie był Az tak niebezpieczny, prawda?
    Był bucem. Czuł się jak buc, a nawet gorzej. Świat nie był różowy, a już na pewno nie jego. Poznał wiele parszywych ludzi, którzy ranili innych bez jakichkolwiek skrupułów. I nie mowa tu o pozornie zwykłym zabiciu, bo szybka śmierć jest jeszcze do zniesienia, najgorsze jest psychiczne katowanie, tortury, których niejednokrotnie żołnierze nie wytrzymywali i albo sami popełniali samobójstwo albo byli zdolni zrobić kategoryczne rzeczy, do tych drugich niestety zaliczał się Andrea.
    Może od czasu do czasu jego zachowanie ulegało minimalnej zmianie, a głos stawał się bardziej neutralny, jednak porównując to do byłego Andrea, nie miało to większego znaczenia. Wcześniej był zupełnie inny, lepszy, więc owe zmiany były kroplą w morzu potrzeb.
    Owszem, nie była żoną, ale równie dobrze mogła zostać pomocą domową. Sprzątaczka z niej była kiepska, bo raczej nie tykała brudnych rzeczy mężczyzny a należałoby to do jej obowiązków, zatem może chociaż pakowaczką walizek zostanie dobrą.
    Zdziwił się gdy w samych bokserkach wygnała go z mieszkania i kręcąc głową zagryzł wargę. – Okej, może noc nie była tak upojna jak obiecywałem, ale żeby od razu mnie z mieszkania wyrzucać?
    To było jedno z najdłuższych zdań jakie Andrea w ostatnim czasie powiedział, w sumie przecież pierwszy raz od dłuższego czasu wysilił się by zażartować.
    Sąsiadka słysząc donośny, męski głos automatycznie wyszła na klatkę schodową i spojrzała na brunetkę jakby chciała powiedzieć „wstydziłabyś się, młoda panno”. Nie… wcale Andrea nie zrobił tego specjalnie.

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  49. [ jasne! An jest bardzo przewrażliwiona na punkcie braciszka z przyczyn oczywistych i może by tak napastowała dziewczynę co jakiś czas chcąc się dowiedzieć co jest między nimi, czy brat coś mówi i tak dalej? I sympatią na początku pewnie pałać nie będzie bo ona taka już jest ;) zaczniesz coś :D?]

    OdpowiedzUsuń
  50. [ może by w takim razie przyszła kolejny raz ale tym razem brat An byłby w sklepie i ta zmuszona byłaby poczekać w obecności jego siostry, którą znała do tej pory tylko przelotem? :D]

    OdpowiedzUsuń
  51. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

  52. Uzależnienie było potworną sprawą, jednak Andrea swoim zupełnie się nie przejmował. Wszystkich, dosłownie wszystkich zganiłby za to, że jakieś uzależnienie jest panem danego człowieka, sam natomiast nie dostrzegał problemu w swoim życiu. Tabletki na ból głowy pożerał w ilości stanowczo zbyt dużej, podobnie jak fajki. Paczka starczała mu czasami na jeden dzień, a trzeba przyznać, że mężczyzna zaczął palić dosłownie kilka tygodni temu, a już tak głęboko wszedł w to bagno.
    Andrea uważał się za bohatera, służył ojczyźnie i wypełniał w dobrej wierze rozkazy. Po pierwsze misji wierzył, że poradzi sobie ze wszystkim, naprawdę szczerze w to wierzył. Sądził, że skoro stracił już tylu kolegów, to z każdą kolejną śmiercią będzie mu łatwiej pogodzić się ze stratą. Nic bardziej mylnego. Każda strata przyjaciela bolała tak samo, a może jeszcze nawet bardziej z racji, że zostawało ich coraz mniej na froncie. Z czasem uświadamiał sobie, że wojna nie jest obroną własnych, szlachetnych przekonań, a jedynie rzezią niewiniątek.
    Andrea potrafił być niezwykle przekonujący, zatem jeśli postanowił, że noc spędzać będzie w samochodzie to wołami go z niego nie wyciągną. Zresztą był to mężczyzna, który uciekał gdy coś zaczynało mu nie odpowiadać, więc w każdej chwili mógł zostawić Lenę w Rzymie, podczas gdy sam wracałby już do domu. Wtedy, emocje zniwelowałyby jakąkolwiek wdzięczność, którą chłopak odczuwał do dziewczyny, czy nawet sympatię lub poczucie odpowiedzialności względem Nero.
    Nie chciał sprawiać kłopotu tym bardziej, że będzie gościem w zupełnie obcym domu. Szczerze mówiąc dziadkowie mogą nie zaakceptować tego, że Andrea ich w ogóle odwiedza, bo mimo iż Magdalene rzekomo powiedziała babci, że były weteran ma przyjechać z wnuczką, to przecież mogła tego nie zrobić. Nie miał zamiaru sprawiać żadnych kłopotów zatem przy każdej mało odpowiadającej mu sytuacji, gdy już będzie miał wybuchnąć złością nałyka się specyfików i mimo iż będzie lekko otępiony względnie uratuje sytuację.
    Był bucem. Tak się czuł i chciał by za takie każdy go postrzegał. Chociaż może nie chciał? Nie wiadomo bo chłopak zwyczajnie nie zwierzał się z takich spraw.
    Mógł powiedzieć by go wpuściła. Mógł dalej stać w samych bokserkach na klatce schodowej i prezentować swoje umięśnione i obtatuowane ciało, jednak obrał inną taktykę. Przerzucił brunetkę przez plecy niczym worek ziemniaków i zaniósł do swojej sypialni. Na nogi postawił ją do Piero przed drzwiami do garderoby i bez zastanowienia rzucił wzrokiem na stojącą nieopodal walizkę. – No dalej, bo do jutra tam nie pojedziemy.


    Andrea.
    [tak, chcę żeby miał syna bo widziałam Lazziniego z chłopcem na słodkich gifach XD ale bez obaw, Cavazzo nie zaniedba Nero i z nikim sie nie zwiąże bo to zło wcielone xd]

    OdpowiedzUsuń
  53. [A ja mam nawet pomysł, nie wiem tylko czy przejdzie: Dante jest na robotach w jej domu, a tu nagle zaczyna się burza. Gaśnie światło, grzmią pioruny. Chłopak musi przerwać pracę, a dziewczyna panikuje. Problem w tym, że Dante nie kwapi się do uspokajania jej. Pasuje?]

    Dante

    OdpowiedzUsuń
  54. [nigdzie nie uciekłam, po prostu Andrea chwilowo ma zawrót głowy, a raczej ja a nie on, ale postaram się dziś odpisać :)]

    OdpowiedzUsuń
  55. [a tam, wcale to takie straszne nie jest ^^ ja na wątek też chętnie się piszę, powiązanie jeszcze lepiej. propozycje mam takie:
    - mogą się znać z uniwersytetu, bo Noah czasem wykłada
    - Magdalene widzę, że fotografię lubi, natomiast Noah stroni od aparatów, to jakieś dziwne powiązanie może nam z tego wyjść
    - ewentualnie mogą być sąsiadami, albo znać się z tej bardziej przyziemnej strony.
    Co Ty na to? Któraś opcja Ci odpowiada? Jak nie to pomyślimy dalej]

    Noah McGrath

    OdpowiedzUsuń
  56. [o, bardzo ciekawe połączenie. imienia Noah się nie odmienia (ten Noah, tego Noah, temu Noah itd). to chciałabyś zacząć czy ja mam to zrobić?]

    Noah McGrath

    OdpowiedzUsuń
  57. [no pomysł już mamy ;p to ja zacznę, tylko daj mi moment]

    Noah McGrath

    OdpowiedzUsuń
  58. Niedzielne przedpołudnie we florenckim parku było gorące i pełne spragnionych słońca ludzi. O tej porze roku większość z nich prawdopodobnie była turystami, ale Noah nie poświęcał nikomu uwagi. Zamiast wstać wcześnie, jak zazwyczaj robił, dzisiaj zaspał i zamiast biegania w rześkim porannym powietrzu, przyszło mu biegać w coraz bardziej gorącym słońcu Toskanii. Poddał się gdy jego pół litrowa butelka wody została opróżniona. Nie miał siły biegać w takiej temperaturze więc przysiadł na murku fontanny i skrył się w jej chłodnym cieniu.
    Przymknął oczy wsłuchując się w szum wody, piski bawiących się dzieci i głosy przechodniów. W końcu pośród tego wszystkiego usłyszał także charakterystyczne pstryknięcia aparatu fotograficznego. Otworzył oczy i rozejrzał się wokół, bo jego paranoja dotycząca zdjęć nie dawała mu spokoju. W końcu ujrzał stojącą nieopodal młodą dziewczynę z aparatem w rękach i obiektywem wycelowanym prosto w jego stronę.
    - Chyba sobie żartujesz - wymruczał zirytowany pod nosem. Szybko podniósł się na nogi i przekroczył trawnik dzielący go od dziewczyny. - Dzień dobry - zaczął spokojnie, mając nadzieję, że jego spokojny pobyt w parku nie zakończy się jakąś widowiskową kłótnią. Turyści mieliby na co popatrzeć.

    [jakby coś nie pasowało, to daj znać]

    Noah McGrath

    OdpowiedzUsuń
  59. Chciał czy nie naszła go wielka ochota na by zapalić papierosa, skoro już tak o uzależnieniach mowa. Bez większego zastanowienia zatem, gdy tylko ją postawił, poszukał w szafce, która stała koło jego dużego, dwuosobowego łóżka, paczki jego ulubionych devilsów. Rzecz jasna leżała tam, niczym na ołtarzyku i czekała aż w końcu mężczyzna weźmie ją w swe męskie dłonie i wyciągnie swojego najwierniejszego kompana by móc zapalając go, nieco się odstresować. Przeważnie i tak się nie uspokajał a jedynie zaspokajał głód nikotynowy. Niegdyś nie był uzależniony. Popalał trochę, jednak nigdy na dłuższą metę gdyż nie chciał hodować w sobie raka, jednocześnie obdarowując nim swoją najbliższą rodzinę, w tym ukochaną siostrzyczkę. Można było usłyszeć charakterystyczny dźwięk zapalania zapalniczki i chwilę później w niezbyt dużej sypialni bruneta pojawił się kłębiasty, biały dym. Nie proponował Lenie papierosów bo wiedział, że dziewczyna nie pali. Może kulturalnie byłoby zapytanie po raz, któryś czy aby na pewno nie chce, bo w końcu w każdej chwili brunetka może zacząć palić, jednak mężczyźnie takie rzeczy nawet nie przeszły przez myśl. Powinno jej wystarczyć, że jest biernym palaczem i chce czy nie będąc w jego towarzystwie karmi zwierzątko zwane rakiem. Jednak na coś w końcu trzeba umrzeć, no nie?
    Podobno nie ma usprawiedliwienia. I i tak przecież i Magdalene i Anjelica chciałby by chłopak był normalny, chociaż tak względnie bo jak na razie jego zachowanie pogarszało się, a nie szło ku dobremu. Czasami, gdy miał w sobie choć odrobinę siły, udawał przed siostrą, że jest lepiej, że głowa już go tak nie boli a on jest w stanie przeżyć jeden dzień bez awantur i złoszczenia się o zrobienie kawy w złym kubku, bo przecież Andrea lubi kubłany, a nie kubki. Jego rodzice od zawsze się śmiali, że herbatę do śniadania powinien pić z wanny bo każde naczynie jest dla niego zbyt małe. Owszem, mężczyzna jest w stanie spokojnie przeżyć nawet kilka dni jeśli swoiście dużo nałyka się psychotropów. Po pierwsze działają przeciwbólowo, więc mógłby wkładać ręce do wrzątku, a jego próg bólu stałby się o wiele wyższy niż jest zwykle, a po drugie sprawiają, że jest nieco bardziej otumaniony niż zwykle i rzecz jasna bardziej ospały więc choćby chciał to i tak nie miałby wielkiej siły by jak zwykle strząsać z półek wszystko co się na nich znajduje, bądź zwyczajnie rzucać meblami. Zwyczajnie.. jeśli normalne jest dla ciebie to, że ktoś z Twoich bliskich rzuca meblami to również powinnaś udać się do specjalisty, bo nie tylko on ma problem, ale Ty również.
    Kiedyś i owszem. Był cholernym gentelmanem, do tego przystojnym, lubił i przede wszystkim umiał żartować, zatem panienki na to leciały. Teraz? Trzeba przyznać, że przeważnie brał to co chce. Tak zrobił i tym razem, bo nawet nie zapytał jej o zdanie tylko przerzucił niczym worek kartofli, którym de facto raczej nie była. Sprawa seksu? Jak każdy facet często o tym myślał i nie podległo to dyskusji. Rzecz jasna więcej jego myśli zajmowało to co był w stanie zrobić i jak bardzo się nie znosi, jednak przychodziły dni, że jego potrzeby fizyczne sięgały zenitu i czy Anjelica chciała czy też nie, można było zastać w jego pokoju jakąś dziewczynę. Dziewczynę, którą znał może z dwie godziny, zamienił z 5 zdań i standardowo zaprosił do siebie. Nie po to by, pochwalić się odznakami tylko w wiadomych celach. Były naiwne bo myślały, że będzie z tego wielkie love story, jednak jak ktoś wchodzi do łóżka dopiero co poznanemu facetowi, to nie ma co się dziwić, że Andrea ich nie szanował.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miał już szczerze dość tej całej maskarady i wkładając papierosa między wąskie usta bez słowa wyjaśnienia poszedł do łazienki. Umył się co ogłosił dźwiękiem lejącej się z kranu wody, i ubrał w czyste ciuchy, jednak nie były to nazwyczaj eleganckie rzeczy. Standardowo jeansy i zwykła koszulka.
      Wyszedł równie milczący, bo na jego usta cisnęły się jedynie przekleństwa, które mógł i postanowił pozostawić dla siebie. Był wkurwiony. Zabawa się skończyła i nie miał zamiaru udawać, że nadal go to bawi, bo serio przestało. Schował do kieszeni portfel, telefon, dokumenty, klucze od auta i mieszkania po czym gwizdając by zawołać Nero, stanął przy drzwiach. – No dalej. Nie będę tu sterczał cały dzień. – oznajmił krótko.

      Andrea.
      [nikt go nie usidli bo on jest okropny!]

      Usuń
  60. Jeśli palenie zwykłych papierosów psuło komuś dzień to już wcześniej musiał być on niespecjalnie dobry, bo przecież było to zwykłe zajęcie, które codziennie wykonuje około milion ludzi, jak nie więcej. Może nie nazbyt zdrowe i oczywiście bierni palacze też w jakiś sposób uzależniali się od nikotyny, jednak wie po swoim przykładzie – tak, ojciec Andrea palił bardzo dużo – że wcale go nie ciągnęło do papierosów, choć swoistego zapachu fajek trochę mu brakowało.
    Niektórych zaspokojenie głodu nikotynowego naprawdę uspokajało, Andrea był chyba jakimś odmieńcem, bo czasami to palenie zaczynało go wkurzać, bo przeważnie, gdy wychodził z domu pamiętał jedynie by zamknąć mieszkanie, inne rzeczy były praktycznie bez znaczenia, a głód nikotynowy przychodził od niego znienacka.
    Naprawdę stracił ochotę na jakikolwiek wyjazd o ile w ogóle kiedykolwiek ją posiadał, jednak zdecydował się, że pojedzie, w końcu nie mógł pozwolić by Magdalene zabrała mu psa, bo znając Nero nie chciałby wracać, a kto jak kto, ale Andrea serio się do niego przywiązał. Miał go w końcu spory kawał czasu!
    Był może nazbyt trochę wygodnicki stwierdzając, że Lenka mogłaby go spakować, wygodnicki, a raczej… Anjelica go do tego przyzwyczaiła, bo wcześniej był przecież bardzo samodzielny i kochał swoją niezależność. Teraz mógł być od kogoś totalnie zależny i szczerze powiedziawszy miał w to głębokim poważaniu, tak samo jak opinię innych ludzi.
    Miał gdzieś czy trafi na wózek inwalidzki, czy zginie w pożarze lub wypadku samochodowym, a to w przypadku Cavazzo było bardzo możliwe zważywszy na prędkość, w którą wprawiał on swoje czarne bmw. Znaki znał perfekcyjnie choć wszyscy w to wątpili bo mężczyzna zupełnie nie przejmował się przepisami. TO dlatego na jego komodzie leży mnóstwo niezapłaconych mandatów. Ma pieniądze, m bardzo dużo pieniędzy zwyczajnie nie chce mu się iść i uregulować wpłaty, a siostrzyczka jak na razie zarzeka się, że nie będzie za niego takich spraw załatwiać.
    On chyba lubił zrażać do siebie ludzi. Nie musiał się wtedy nikomu z niczego tłumaczyć, a i społeczeństwo z czasem miało coraz bardziej wyjebane na byłego żołnierza, który nie radzi sobie sam ze sobą. Było to bardzo łatwe, zatem jeśli pojawiał się ktoś tak uparty jak Magdalene, Cavazzo zaczynał się złościć i nie wiedział co ma zrobić by dziewczyna się od niego odczepiła, dała mu spokój bo on nie jest najlepszym towarzystwem dla nikogo. Nawet Nero kiedyś go zostawi i choć Andrea tego nie chce, chyba będzie musiał się z tym pogodzić.
    Zdziwił się, gdy się do niego przytuliła jednak nie miał zamiaru już niczego komentować. Jego wyraz twarzy był zupełnie obcy i nie wyrażał praktycznie niczego jakby wszystkie uczucia Andrea schował bardzo głęboko by nikt nie mógł dowiedzieć się co tak naprawdę siedzi w jego wnętrzu.
    Przed ostatnim schodem mężczyzna wyminął brunetkę by jako pierwszy pojawić się przy samochodzie. Naciskając guzik otworzył auto po czym obszedł czarne bmw by otworzyć przednie jak i tylnie drzwi z prawej strony. Przednie dla dziewczyny, tylnie dla Nero, który lada chwila zajmował już swoje ulubione miejsce, w pojeździe.

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń
  61. [Hej. :D wiesz, Leoś sobie pilotuje co chce, w miarę możliwości, a dlaczego pytasz?]

    Leon Bocaccio

    OdpowiedzUsuń
  62. [Hmm, w sumie pomysł jest całkiem fajny! Można to jakoś pokolorować i dodać, że niespodzianka skończyła się lądowaniem na jakimś totalnym odludziu, a oni biedny zaczęliby panikować i już rozmyślać, jak to zjadają ich dzikie plemiona xD]

    Leon Bocaccio

    OdpowiedzUsuń
  63. [Pewnie :D Daj mi jakąś dłuższą chwilkę to coś wyskrobię. Mam nadzieję, że nie przestraszy cię taka średnia długość moich wątków. Nie umiem się rozpisywać. :/]

    Leon Bocaccio

    OdpowiedzUsuń
  64. Każdy normalny człowiek uwielbia dni wolne do pracy, których niestety nie jest zbyt wiele. Tak, taki mamy popyt na robotę, że ledwo dychamy, ale co tam - dajemy radę, tak? Nie mamy innego wyjścia. Leoś pierwszy raz od dawien dawna otrzymał swój dzień wolny, dzięki czemu nie musiał widzieć tych wszystkich cudownych maszyn na oczy. Przynajmniej tak myślał, a wyszło co innego. Jak zwykle.
    Tym razem chodziło o niespodziankę dla siostry Bruna. Jakaś tam okazja, Leon nawet nie pytał. Braciszek chciał sprezentować jej lot śmigłowcem nad Toskanią, bo przecież to nie lada przeżycie! Bocaccio nie widział w tym nic ciekawego. W sumie było to interesujące, ale on do tej "interesującej monotonii" już przywykł. Niby takie szaleństwo, a on uznawał to za normalną i codzienną rzecz, która jednak za każdym razem przyprawiała go o motylki w brzuchu. Facet po trzydziestce też może się ekscytować, a on jest na to genialnym dowodem!
    Stał, siedział, oglądał śmigłowiec, wkurzał się na jego prawowitych właścicieli, że potrafili go doprowadzić do takiego stanu, w jakim jest teraz. Rysa na rysie, aż powoli zaczął lakier schodzić, ale to nie musiało od razu wskazywać na słaby stan techniczny, prawda? Prawda?! Leon przynajmniej miał taką nadzieję. Ba! On się modlił w duchu żeby się nie rozwalili gdzieś na odludziu i żeby ich dzikie plemiona nie zjadły, ot co. Już miał zacząć kląć na głos, jednak usłyszał głos Bruno i jego siostry. Biedaczka miała zawiązane oczy i nie posiadała zielonego pojęcia, co ją zaraz czeka.

    Leon Bocaccio

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JOHN, JOHN, JOHN!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! NIE BRUNO, JOHN!!!!!!!!!!!!!!!!!

      Usuń
  65. [wiesz słoneczko, że Andrea musi Ci odpisać, więc zajmij się mysleciem ;*]

    B.B. choć wolę z tobą wątkować jako Andrea :D

    OdpowiedzUsuń
  66. [ Chętnie, chętnie ale pustka w głowie :C]


    Cora

    OdpowiedzUsuń
  67. [ Na pomysł z Magdalenką poczekam a co do jej brata to czemu by nie, jeśli podołasz w prowadzeniu dwóch postaci to bardzo chętnie, o! :D ]

    Cora

    OdpowiedzUsuń
  68. Dym papierosowy nie był w końcu aż tak bardzo duszący, no nie przesadzajmy. Przez to, że zapach papierosów nie odpowiadał każdemu wprowadzono zakaz palenia w miejscach publicznych, jednak czy to ważne, czy pali się na przystanku autobusowym czy dwa metry dalej skoro wiatr i tak wszystko roznosi i bierni palacze nadal karmią w sobie raka? Zdaniem Andrea było to totalnie bezużyteczne, bo jak ktoś miał kasę to i tak palił tam, gdzie mu się żywnie podobało. Zresztą w dzisiejszym czasach pieniędzmi można załatwić dosłownie wszystko, a jeśli nie hajsem to chociaż jakimś dobrem materialnym. Andrea nie raz zmuszony był przekupić kilku ludzi z centrali by udzielili mu jakiś informacji czy przekazali list rodzinie, że żyje. Ten świat był pojebany, a systemy nawet tak postronne jak wojsko również zasyfione były korupcją.
    Nie powinna go lubić. I gdyby powiedziała, że tak jest zrobiłby wszystko byle tylko go zostawiła. Nie chciał zawalać jej małej główki swoimi problemami. Naprawdę dawał sobie radę, egzystował, trwał, oddychał, to powinno ludziom wystarczyć. Nie zabił się, nie tnie się, nie jest alkoholikiem, zatem jedyne co można mu zarzucić to sypianie z rewolwerem, napady agresji -jednak je miewa co drugi nastolatek, zatem nerwica jest chorobą cywilizacyjną - i uzależnienie od papierosów. No i może jeszcze to, że jest niezbyt rozmowny, jednak nie wszyscy gadają jak najęci, no nie? Są na świecie jeszcze ciche myszki, które nie mają dużo do powiedzenia albo i mają, jednak uznają, że świat nie jest przygotowany na ich publiczne wystąpienie.
    Jak chciała go zdenerwować to była naprawdę na idealnej drodze, by w końcu przegiąć strunę. Andrea w obecnej sytuacji nie należał do osób cierpliwych, zatem drażnienie go, nie było raczej czymś, co powinno się robić, no ale jak kto lubi, przecież chłopak nikomu niczego nie będzie zabraniał, a każdy konsekwencje swoich czynów musi ponieść sam.
    Bez zastanowienia, gdy tylko zajął miejsce obok brunetki, włożył kluczyk do stacyjki, a chwilę później można było usłyszeć głośny ryk samochodu, który wydała z siebie rura wydechowa podczas cofania. Standardowo nie patrzył na znaki i kilkakrotnie wymusił, jednak znał Florencyjne ulice jak własną kieszeń zatem kierowców również wyczuł.
    Z lekkiego letargu wyrwał go głos dziewczyny która machała kolorowym czasopismem. Pokiwał jedynie głową, przyznając jej rację, bo widocznie Lenka czuła, że paparazzi takiej sensacji nie odpuszczą i prędzej czy później owy poszkodowany policjant trafi na okładkę.
    Nieco się uspokoił, jednak gdy dziewczyna oblała jego beżową tapicerkę usilnie zagryzł wargę. – Ja pierdole. – powiedział jedynie pod nosem, a knykcie na kierownicy automatycznie pobladły.

    Andrea.

    OdpowiedzUsuń