sobota, 20 lipca 2013

There's nothing wrong with fairy tales everyone ends up happily ever after in the end.

Rosalia Maria Egidi

dwudziestotrzyletnia przyszła pani doktor,
opiekunka w każdej wolnej chwili
skrycie marząca o pisaniu powieści i tworzeniu filmów,
zamieszkała w niewielkim mieszkaniu, w jednej z kamieniczek położonych nad rzeką,
za współlokatorkę mając pannę Hadley


Ludzie wcale się tak mocno od siebie nie różnią. Popatrz dookoła. Wszyscy kochamy, wszyscy cierpimy, ronimy łzy, śmiejemy się wesoło... Rodzimy się po to, by jak najlepiej przeżyć dany nam czas; tak by niczego nie żałować na łożu śmierci. Radość w życiu jest najważniejsza. Bez niej nie jesteś w stanie niczego dokonać.

Urodzona pewnego pięknego niedzielnego poranka, dnia dwudziestego siódmego sierpnia. Od razu okrzyknięta "dzieckiem szczęścia", bo ponoć los łaskawy jest dla tych, którzy przychodzą na ten świat w pierwszym dniu tygodnia. Wyczekiwana z niecierpliwością nie tylko przez państwo Egidi, ale również przez starsze rodzeństwo- racjonalną, siedmioletnią wtedy Emanuelę i nie do końca świadomego powagi sytuacji trzyletniego brata Cesare. Do tego babcie, ciotki i cała reszta rodziny była wniebowzięta, pogrążała się w zachwycie nad wiecznie promiennym noworodkiem, pulchnymi nóżkami, jędrnym ciałkiem i perlistym śmiechem wydobywającym się z malutkich usteczek dziewczynki.
Kilka dni później, podczas pięknej uroczystości kościelnej, znanej powszechnie pod mianem chrzcin, Asyż oficjalnie przywitał swoją nową mieszkankę.
Rosalia.
To był zachwycający, pełen słońca dzień. Taki pozostał też w pamięci wszystkich. Wraz z nim bowiem, do ich serc wkradło się poczucie spokoju i niewypowiedzianej radości. Pewna mała i całkiem niepozorna osóbka odmieniła życie wielu bliskich jej osób.
Bo czasami nie trzeba wiele. Miłość i szczery uśmiech wystarczą.

Nie wiem czemu ludzie tak bardzo nienawidzą dobroci i zwykłej życzliwości, a osobnikami zwyczaje szczęśliwymi gardzą. Wytłumaczysz mi czemu ten świat jest taki dziwny? Czemu jest tak irracjonalnie okrutny?

Dorastała w domu pełnym miłości, katolickim, choć może nie najgłębiej wierzącym (nie licząc kochanej babci ze strony ojca), w rodzinie wcale nie najbogatszej. Jako córka szewca i pani cukiernik, wiodła życie spokojne i szczęśliwe, choć w domu nigdy się nie przelewało. Nie mogła jednak narzekać na swoje dzieciństwo, bo przecież był to jeden z najpiękniejszych okresów w jej życiu. Zabawy, wyprawy w nieznane z rodzeństwem, gdzie Cesare zawsze wymyślał najbardziej niestworzone kierunki przygód, a Emanuela odwiecznie kwitowała je swoim niezadowoleniem; wyprawy, które zawsze kończyły się na lodach u mamy w cukierni, która ręce załamywała nad umorusanymi, poobijanymi, niejednokrotnie ze zdartymi kolanami pociechami. Przychodził ojciec, nakrzyczał, a potem i tak wszyscy śmiali się wesoło, wiedząc, że to się powtórzy. Dzieci w końcu musiały się wyszaleć, taka już była kolej rzeczy.
A dzieciństwa nie wolno nikomu odbierać.
Potem przyszła szkoła i wszystko zaczęło się zmieniać. Poczynając od Emanueli, następny w kolejce był Cesare, w efekcie więc Rosalia została sama. Nie potrafiła dogadywać się z rówieśnikami, którzy zwyczajnie nie byli w stanie dopasować się do jej pomysłów i sposobu postrzegania rzeczy, dlatego też skazana była na własną samotnię. Nie narzekała jednak. Takie spacery we własnym towarzystwie wyłącznie, harce na własną rękę miały bowiem swoje uroki. Poznała wtedy niejedne piękne zakamarki rodzinnego miasta, niejedną miłą starszą panią, samą bazylikę również z przyjemnością odwiedzała, przyglądając się z zaciekawieniem nie tylko zabytkowym freskom i romańskiej sztuce budowniczej, ale również turystom.  Z umorusaną od jedzenia lodów buzią, siedziała na murku, z ukrycia podglądając nieznanych jej osobników. Lubiła obserwować, dostrzegać błahe, nieistotne z pozoru szczegóły, które przecież składały się na całokształt obrazu, tego który ona sama z przyjemnością by uwieczniła. Z czasem więc zaczęła zabierać ze sobą zeszycik i ołówek. Wtedy też zaczęła się jej długa przygoda z twórczością literacką, kiedy to wyobraźnia małej dziewczynki nie znała granic, gdzie wszystko było możliwe, a piękny krajobraz kreowała dziecięca radość i miłość.
Ale i na nią przyszedł czas, jej również przyszło wkroczyć w wiek szkolny, poważniejszy. Potem życie potoczyło się już szybko, już nie tak szczęśliwie, choć Rosalia nie traciła optymizmu i nadziei. Z czasem bowiem ludzie tracą naturalną radość i wesołość, życie staje się powoli utrapieniem, a każdy objaw zadowolenia ze strony innej osoby zdaje się ciosem wymienionym w twoją stronę. Nagle do życia wkracza zazdrość, nienawiść. Wszystko powoli, stopniowo poczyna się psuć.
Jako nierozumiana, ta inna, niestety była przez rówieśników odrzucona. Nikt nie był bowiem w stanie w pełni zaakceptować Rosali dokładnie taką, jaką była; nikt poza rodzeństwem, rodziną i bliskimi. Dzieci bowiem potrafią być okrutne.
Wszystko zmieniło się diametralnie na poziomie liceum, a potem było już tylko lepiej.
Wyrosła na ludzi, wyjechała na studia, decydując się na kierunek, który wybrała również siostra- Emanuela, młoda pani kardiochirurg, zamieszkała w jednej z lepszych dzielnic Florencji, przygotowująca się do zamążpójścia. Rosalia nie miała na tyle odwagi, by rodzicom marzącym o jak najlepszej przyszłości dla swoich pociech, powiedzieć, że pragnie w życiu chyba czegoś trochę innego, że skrycie, od lat marzy jej się pisanie. Miała jednak zbyt dobre serce, zbyt wiele chciała dobra dla innych, siebie stawiając zawsze w hierarchii najniżej; tak jednak musiało być jej zdaniem. Chciała pomagać, zwłaszcza maluchom, które uwielbiała, więc w gruncie rzeczy medycyna nie była aż tak złym wyborem. Przecież będzie mogła jeszcze pisać, prawda?
Cesare kończył studia prawnicze, choć z łatwością wciąż było można odnaleźć w nim chłopca, brata, którego Rosalia zawsze uwielbiała, a który zrobiłby dla młodszej siostrzyczki wszystko.  A choć cała trójka mieszka we Florencji, to jednak widują się nader rzadko. Emanuela nigdy nie ma czasu, Cesare z kolei ma go coraz mniej. A Rosalia? Ona zawsze skłonna byłaby go znaleźć. Nie ma w końcu w życiu rzeczy niemożliwych. Kończyło się to z reguły samotnymi spacerami po zmroku, wieczorami spędzonymi na zajmowaniu się pociesznymi szkrabami, nauce, choć zdarzały się również spotkania ze znajomymi, przyjaciółmi.


Każdy dzień jest ważny, nie zapominaj o tym. Cokolwiek by się w życiu nie działo, spróbuj znaleźć jakiś powód do radości, chociażby coś niezwykle błahego  Znajdź coś, dzięki czemu będziesz mógł być szczęśliwy nawet w chwili bólu i cierpienia. Wtedy już nic nie będzie Ci straszne.

Nie jest najwyższa, najchudsza, najpiękniejsza. Do ogólnie pojętej piękności wiele jej brakuje. Choć szczupła, to jednak niezbyt wysoka. Panienka o burzy brązowych loków na głowie, wiecznie uśmiechnięta, z oczami pałającymi sympatią w barwie mlecznej czekolady. Chodząca z głową w chmurach, wiecznie zadowolona, pełna optymizmu, skłonna zrobić wszystko by tylko poprawić Ci nastrój. Katoliczka, nie tylko z imienia. Osóbka grzeczna, uprzejma, zawsze pomocna. Prawdziwa marzycielka i romantyczka. Skrycie zakochana w przyjacielu brata, pewnym przystojnym Francuzie, przyszłym panu prawniku. Ale o tym nikt się nigdy nie dowie. Tak jak i o jej twórczości.
Taka jest Rosalia, każdy z resztą widzi. Całkiem prosta, czy nie tak? Nie kłamie, nie kręci, zawsze chętnie porozmawia na każdy temat, choć przy niektórych zacznie jej brakować słów, a policzki nagle zaczną przybierać barwę pąsowej róży. Jest szczera, choć nigdy do bólu, zawsze znajdzie drogę, by wszystko ładnie ubrać w słowa, by brzmiało dobrze, po prostu odpowiednio. Łatwo ją zawstydzić, trochę trudniej doprowadzić do łez. Nie zwykła jednak krzyczeć. To ona jest tą uległą; tą która zawsze chce dobrze, ale pomimo największych nawet starań, nie zawsze jej to wychodzi.
Znaleźć ją można wszędzie. Lubi chodzić po mieście, zwłaszcza zachodzić do zabytkowych miejsc, w tym szczególnie kościołów. Co niedzielę wypróbowuje też nową cukiernie, smakując tamtejszych lodów. Żadne jednak nie są tak dobre, jak te matczyne.
Bo wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

Toskania jest piękna  w to nikt nie wątpi, ale widziałeś kiedyś Umbrię? Tą niezwykłą krainę, z zabytkowymi kamieniczkami i małymi uliczkami należącymi do niewielkich miasteczek zbudowanych na zboczach wzniesień? Tam magia wisi w powietrzu.


POWIĄZANIA|| TWÓRCZOŚĆ

[Przepraszam, nie umiem prowadzić postaci męskich, w innym wypadku pewnie zawitałby jakiś zakręcony pan. Jest jednak Rozia- człowiek, który wszystkich lubi, wszystkich chętnie pozna, z każdym gdzieś wyjdzie. W dobie tworzenia postaci smutnych, z mroczną i niebzyt ciekawą przeszłością, stworzyłam osóbkę raczej przeciętną, wyróżniającą się tylko optymizmem, radością życia i dobrym serduszkiem. Liczę że ktoś ją polubi i w ogóle Rozia się spodoba. O wątki chociaż nie trudno. Chyba tyle.... Ah, na powiązania zawsze jestem otwarta. A i wątki preferuje dłuższe, zdecydowanie.
Rosalka chyba trochę inspirowana postacią Enrique Geum'a z dramy "Flower Boy Next Door" if you know what i mean.
Rodzeństwo Rozi do przejęcia. Pan Francuz też.
Kart pisać nie lubię i jakoś nie umiem.

Buzi użyczyła Emmy Rossum.
Ogólnie, cześć, czołem i te sprawy ;)]