środa, 3 lipca 2013

Nie gorszy niż Ty

usunięte

10 komentarzy:

  1. [Czy ja widzę Jareeeeeda?! <3]

    Frida Cantrell

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ach, jaka to dobra postać jest. Aż trochę żałuję, że mi na tym blogu nie wyszło :<]
    Selina

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam serdecznie na blogu. ;>]

    Cecilia

    OdpowiedzUsuń
  4. [Grzecznie się przywitam i nawet zaproponowałabym wątek, ale najzwyklej w świecie nie mam pojęcia na czym go oprzeć ;> Lenka z pewnością by go pokochała jak wszystkich ludzi, ale to nadal nie niweluje braku pomysłu na wątek xD]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  5. [O widzisz, przynajmniej może mieć więcej pracy po nieszczęsnej burzy, bo Lenka może być zdolna do rozwalenia kilku rzeczy ;> To postaram się zacząć, ale z góry uprzedzam, że nie będzie to śliczne i ładne ;D]

    Jeżeli chodziło o mieszkanie to Magdalene nie miała zbyt dużych wymaganiach, ponieważ najzwyklej w świecie mogłaby zamieszkać w jakiejś ciasnej dziurze, byleby czynsz był mały i okolica mniej więcej bezpieczna. Kto jak to, ale ona w najdrobniejszych szczegółach potrafiła dostrzec piękno. Szukała tylko w miarę normalnego współlokatora (razem raźniej i taniej), co też w końcu udało jej się zrobić. Dziewczyny bardzo szybko się zaprzyjaźniły i znalazły nić porozumienia. Naprawdę, nie mogła trafić lepiej, bo i okolica była przyjemna, a samo mieszkanie przecudne. Nic dziwnego, że czuła tutaj naprawdę dobrze.
    Nie było nic piękniejszego w tym, że otrzymywało się list z pozytywnym rozpatrzeniem przeniesienia, znalazło się cudowne i przytulne mieszkanko na poddaszu w kamienicy i nie musiało się tłumaczyć każdego wyjścia z domu. Oczywiście Magdalene bardzo kochała dziadków, ale wiedziała, że ci praktycznie nie zauważają tego, że już od jakiegoś czasu była dorosła. Czy to jej wina, że była drobna, nieporadna i zbyt grzeczna? Zamiast na imprezy to siedziała w książkach i takie oto rezultaty. Nawet jej brat miał o niebo lepiej, bo zaciągnął się do wojska i robił, co chciał. No i proszę, na kimś swoją uwagę babunia musiała skupić, prawda?
    Grunt, że Lenka w końcu zaczynała wszystko od początku. Nowy start i to dosłownie. Bo co z tego, że nie mówiła nikomu o tym, co ją przez niecały miesiąc dręczyło? O przypadłości dziewczyny wiedziało całkiem małe grono zaufanych (dziadkom nic mówić nie mogła, bo przeprowadzka nie doszłaby do skutku) i tak miało pozostać.
    A teraz, Rosalia musiała gdzieś wyjechać na kilka dni i biedna Lenka musiała zostać w mieszkaniu, żeby po pierwsze wpuścić jakiegoś mężczyznę, którego współlokatorka zatrudniła, a po drugie doglądać go, jak i cały ten (jej zdaniem niepotrzebny) remont. Oczywiście miała na myśli to, żeby zrobić mu coś do picia, do jedzenia i tym podobne, bo przecież nie patrzyła mu na ręce i nie miała zamiaru przeszukiwać jego kieszeni. To przecież była Magdalene, prawda?
    Siedziała sobie w kuchni patrzac co chwilę za okno, bo ewidentnie nie podobało jej się to, co wodziała. Uspokajała samą siebie, że przecież ciemne chmury to nie koniec świata. Tak, źle się czuła, dlatego czym prędzej odwróciła wzrok skupiając się na robieniu kanapek. Przecież nie pozowli umrzeć z głodu mężczyźnie, który z oddaniem grzebał w ścianach, czy co on tam robił ciekawego.
    - Herbatę czy kawę? - zapytała po chwili namierzając wzrokiem Dantego. [tak się odmienia? xd]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  6. [witam i jestem strasznie cetna na wątek]

    OdpowiedzUsuń
  7. [Miło mi, komplementy padły, więc teraz można omówić wątek :). Hm, nie wpadło mi nic do głowy poza tym, że może właściciel mieszkania Fridy (rudery, tam nic się nie trzyma kupy) zatrudnił go za jakieś śmieszne pieniądze, żeby chociaż tak ogólnie ponaprawiać tam różne rzeczy, bo wciąż ma nadzieję, że Cantrell się niedługo wyniesie, a on znajdzie jakiegoś idiotę, który będzie płacił więcej za to piekło.]

    Frida

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Toskania – całkiem ładnie brzmi, ale nie tym kierowała się brunetka wybierając sobie owe miejsce, na kolejną podróż. Kiedy to już znudziła się jej hiszpańska Barcelon,( o zgrozo po miesiącu!), wyciągnęła swoją mapę, jedną, już obgryzioną lotkę i rzuciła, wybierając właśnie to miejsce. Kiedy tu przyjechała, była zadowolona z swojego wyboru. Naprawdę się jej tu spodobało i o dziwo została dłużej niż na miesiąc. A może tylko dlatego, że miała już dość ciągłych podróży, zmiany miejsca zamieszkania i opuszczania ludzi, z którymi się zapoznała?. Mogła pojechać przecież wszędzie, od Rosji do Anglii, od stolicy po totalną wieś. To wszystko zazwyczaj działo się sporadycznie i z dnia na dzień. W końcu spadek też się skończy, pieniędzy nie przybywało, a ubywało. To było jak bak paliwa – jeśli chce się jeździć trzeba go napełniać, bo ciągła jazda tylko go opróżnia, a kiedy się skończy, może być źle. Więc i praca powoli zaczęła być potrzebna.
    Każdy kto choć pomyślał o ustatkowaniu dobrze zdawał sobie sprawę, że trzeba wszystko dokładnie przemyśleć, dokładnie zaplanować, poukładać i pomyśleć jak to będzie wyglądało w przyszłości. Takk.. ale nie Loca… ona rzuciła lotką przyjechała do miasta i pierwsze kilka dni spędziła w hotelu, jak zawsze zazwyczaj. No dobra, może nie przesadzajmy, bardziej motelu. Były bardziej obskurne, mniej pedantyczne i posiadały dość dziwny klimat, ale były tańsze i tu był ten jeden plus. Tak, jeden plus przy dwudziestu minusach zadecydował o jej tymczasowym miejscu zamieszkania Już po tygodniu zaczęła rozglądać się za własnym, małym i niedrogim mieszkanku. Szczęście jej dopisało. Szybko znalazła swoją wymarzoną kitkę na poddaszu była już jako tako umeblowana i wyremontowana więc więcej do szczęścia jej nie było potrzebne. Na razie to jej wystarczało, ważne by było ciepłe, był gaz i ciepła woda. Wprowadziła się więc tam i zaczęła szukać pracy. Z tym było ciężej, nie miała zbyt wielkiego doświadczenia, w sumie to było zerowe. Superaśnych szkół też nie skończyła i jedyne na czym się jako tako znała była mechanika. Praktycznie pół swojego dzieciństwa spędziła w warsztacie, od najmniejszego ucząc się na czym polega praca silnika, całej budowy samochodu i innych tego typu rzeczy. Stało się to jej pasją. Kiedy jeszcze mieszkała w domu dziecka, wymykała się do znajomego mechanika i przesiadywała tam całe dnie, pomagała ucząc się. To chyba lepsze niże te wszystkie szkoły gdzie uczą cię samej teorii, a na praktykę wyznaczają dość małe ilości godzin.
    Dziś siedziałą w warsztacie i mogłą tylko ponarzekać na brak zajęć. Jednak cały czas wkurzał ją ta okropna klimatyzacja, która nei działąłą poproawnie. Bruno- jej szef wyszedł gdzieś na chwilkę więc postanowiła zająć się tym sama. Pech cichiał, ze bardziej to popsuła, wyciągeła sięc telefon i zadzwoniła po specjaliste, oby sie on pośpieszył bo Bruno ją zabije!

    OdpowiedzUsuń