poniedziałek, 8 lipca 2013

Z dokładnością atomowej sekundy globalnej wyruszyliśmy ratować świat.*



A walka na ziemi i w niebie
Przeciwko sobie samemu, o siebie
I walka o święte cele
O wieczne nadzieje**

Andrea Cavazzo
30 lat, (były) żołnierz

Już od dziecka zafascynowany był wojskowością. Jako mały chłopiec dużo bardziej wolał strategiczne łamigłówki, gry wojenne, a także rozstawianie po całym domu swoich miniaturowych żołnierzy, by w efekcie biegać i wydawać im rozkazy, niż jeździć samochodami czy grać w piłkę nożną. Od małego posiadał dobrą orientację w terenie, a także charakteryzowała go szybkość w działaniu. Rzecz jasna wszystko musiał dobrze przemyśleć, by dobrać odpowiednią strategię, jednak czasami to intuicja podpowiadała mu jak powinien postąpić i przez większość pobytu w Afganistanie ani razu go nie zawiodła. 
Początek drogi wojskowej Andrea zaczął w wieku 20 lat, gdy po zdaniu matury udał się do wojska. Nie bał się dyscypliny, a także wysiłku fizycznego, przerażał go jedynie fakt, że na dwa lata opuści ukochaną siostrzyczkę, z którą był niewiarygodnie zżyty.
Gdy wrócił do Florencji po raz pierwszy, wiedział już, że wojsko jest jego powołaniem i tam właśnie chce wrócić. Tak też się stało. Zaciągnął się do marynarki wojennej i automatycznie został wysłany na misję pokojową do Afganistanu.

Otrzymał pierwszy rozkaz,
rozstrzelaj tego jeńca.
Dla wielu sprawa prosta,
lecz głowa tu dziecięca.***

Szczerze mówiąc Andrea był pracoholikiem i nie odpuszczał nawet, gdy jego siły były już na wykończeniu, choć z racjonalnego punktu widzenia powinien, dla własnego jak i współtowarzyszy, bezpieczeństwa, jednak jak to mówią w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone. Zawsze zarażał swych współpracowników uśmiechem i starał się brać tą całą wojenną rzeczywistość nieco przekornie choć wiedział, że igra ze śmiercią, a to nie są żarty. Wielokrotnie został wysyłany na przymusowy urlop by mógł "naładować akumulatory", nieco odpocząć od wszechobecnej odpowiedzialności, znaleźć trochę czasu na przyjemność i rzecz jasna spędzić czas z ukochaną siostrę, której zdjęcie na każdej akcji miał w kieszeni w mundurze, po stronie serca, i którą chwalił się wszystkim kolegom. Wracał do Florencji z jednego względu, nie, wcale nie dlatego, że potrzebował psychicznego odpoczynku, wracał bo wiedział, że ona się o niego martwi.
Pan Cavazzi uwielbiał aktywnie spędzać czas, a adrenalinę uważał za swojego najlepszego kumpla dlatego wielokrotnie robił rzeczy, które niekoniecznie były bezpieczne i legalne. Był niezwykle ambitny i uparty – musiało być tak jak postanowił choćby ziemia się trzęsła, a meteoryty spadały z nieba.
Podczas ostatniego urlopu znalazł nawet sympatię, jednak od razu skreślał tą relację, gdyż wiedział, że wraca na front, a związek z żołnierzem, nie jest łatwą sprawą. Plotki głosiły, że dziewczyna zaszła w ciążę, jednak, w rozmowie z Andrea, dziewczyna się tego wyparła.  
Podczas ostatniej misji w Afganistanie intuicja Cavazzo zawiodła. Bezwzględność, brak jakichkolwiek reguł, a także wszechobecna przemoc i śmierć były nieodłączną częścią życia każdego mężczyzny. To nie prawda, że to tego da się przyzwyczaić, że z czasem człowiek staje się twardy jak skała i bez skrupułów może patrzeć w oczy zabijanego kolegi, współtowarzysza, przyjaciela. Tu też rodziły się przyjaźnie. W sumie chyba te najprawdziwsze, bo to w Afganistanie Andrea poznał ludzi, którzy wielokrotnie uratowali mu tyłek i oddaliby, za swego kapitana, życie.
 
Pękł. Rozpadł się. Przypomina rozbite lustro, którego kawałki zostały rozrzucone po całym świecie. Nie umie sobie znaleźć miejsca. Wojna go naznaczyła, zniszczyła. Wojna, a raczej to co się na niej dzieje. To, do czego zdolni są żołnierze, to do czego on sam był zdolny. Tym razem jego psychika się załamała, nie dał rady choć obiecywał wszystkim, że sobie poradzi. Jest obcy, nieobecny, bardzo szybko wpada w złość bez konkretnego powodu. Jest małomówny, jednak gdy już otwiera usta narzeka na ból głowy i zbyt słabe środki psychotropowe. Chodzi na terapię, jednak gdyby nie Angjelica, która wraz z jego  pierwszym wyjazdem, zadomowiła się w jego mieszkaniu, w ogóle nie wychodziłby z sypialni. Już nawet Nero nie stara się utrzymać ze swym panem bliskich kontaktów, bo kilka razy, gdy środki uspokajające przestawały działać, dostał jakimś przedmiotem, który był pod ręką Andrea. Całkowicie izoluje się od ludzi. Co noc miewa koszmary. Zasypia z pistoletem w ręku. 

Walka o z łóżka wstanie
Kolejny taniec w cyrku zdarzeń
I walka o strzępek marzeń
O wieczne nadzieje**
 
zapiski zbrukane krwią | zdjęcia | najbliżsi 
____
kart absolutnie nie potrafię pisać, zatem przepraszam za błędy i mam nadzieje, że nie zepsułam postaci. wątki średnie, nie lubię zaczynać, ale wymyślę! bardzo lubię skomplikowane powiązania, no i zapraszam do wątków :) 
* tytuł: Coma - Ocalenie
** Coma - 08 wojna
*** Przejście dla pieszych - Z karabinem na ramieniu 
 

57 komentarzy:

  1. [To ja bym chciała jakieś skomplikowane powiązanie (:]

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Lazzini! Miłości moja! <3
    nie odpuszczę wątku, zwłaszcza, że on taki smutny, a ja kocham smutne postaci i w sumie moja Sienna też smutna, ale tego jeszcze nikt nie wie, bo to dopiero się pisze. Będą razem smutni.]
    Sienna

    OdpowiedzUsuń
  3. [W sumie ciekawy pomysł! Nie myślałam o biologicznych rodzicach Julii, ale dlaczego nie.
    Może kiedy Julia została osierocona, została jej się po matce jedna rzecz - jakaś stara pamiątka po ojcu, może naderwane zdjęcie, którego drugą część mógł znaleźć właśnie Andrea.
    Julia ma trochę problemów ze sobą, może więc chodzi do tego terapeuty, co Andrea. Kiedyś się mijają w drzwiach, ona wychodzi, on wchodzi i na jej miejscu znajduje to naderwane zdjęcie i szybko dopasowuje je do tego, które znalazł.]

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ale to jutro pod wieczór, bo dziś już jestem padnięta i nic dobrego z tego nie wyjdzie, a rano do pracy lecę. (:]

    Julia

    OdpowiedzUsuń
  5. [ no ba! JA TU CZEKAM! kartę podglądam i podglądam :d a teraz mam zamiar BŁAGAĆ Cię żebyś coś zaczęła, bo ja już padam. Ogólnie to może walniemy na początek jakąś kłótnię co :D? ona się stara, postępów nie widać i straci nad sobą kontrolę :>? chyba, że masz coś tam innego w główce :D!]

    OdpowiedzUsuń
  6. [Witam serdecznie na blogu i życzę miłego pobytu.
    Ze swojej strony dodam, że bardzo chętnie bym powątkowała. Na przykład... Może Cecilia byłaby takim inhibitorem złych emocji Andrei?]

    Cecilia

    OdpowiedzUsuń
  7. [ historia już jest, ale nie wiem czy to w czymkolwiek pomoże. pomysłu mi niestety na razie brak, ale to u mnie norma. Nie umiem wymyślać, poza tym jest późno i czas spać. ;-;]
    Sienna

    OdpowiedzUsuń
  8. [Przyszłam się korzyć i przepraszać za zasłonięcie takiego cudownego Andrea (Anderei?). Chciałam kraść mu siostrę, ale nie wyszło. To jest, miałam powiedzieć, witam serdecznie. ;)]

    Giovanna Accardi

    OdpowiedzUsuń
  9. [To ja się przyszłam przywitać i spytać o wątek. Tak sobie myślę, że może moja Rosalka mogłaby się znać dobrze z siostrą pana Cavazzo, no i mogliby się już znać, albo też nie. W każdym razie on taki smutny, a z niej taka wesoła i dobra duszyczka, to by mu z chęcią chciała ze wszystkich sił jakoś pomóc, mhh?]

    Rosalia

    OdpowiedzUsuń
  10. [Serdecznie witam i zapraszam do watku:)moze wymyslisz coś skomplikowanego?]

    OdpowiedzUsuń
  11. [Zajrzyj w wolnej chwili na maila ;>]

    OdpowiedzUsuń
  12. Cały ranek spędziła na warsztacie. To była katorga, zepsuła się klimatyzacja i bardziej czuła się jak w saunie. A pracuj tu do tego. No można po prostu śmiało powiedzieć - miło nie było i za przyjemnie też nie. Jak lubiła siedzieć w pracy, tak dziś postanowiła szybciej z niej uciec. Szef jej pozwolił i szybciej zamknął owy warsztat, z problemów technicznych, przecież nie chciał by się tam wszyscy ugotowali.Wróciła do domu i szybko wzięłą zimny prysznic. Nie lubiła ich, tak bardzo ich nie lubiła, nawet w ciepły dzień wolała wziąść ciepły, ale dziś ? Dziś było za gorąco, musiałą się ochłodzić. No dobra, ale w domu to ona zamiaru siedzieć nie miała. Przeczesała wilgotne włosy palcami i ruszyła się przejść na miasto. A co ? W domu siedzieć przecież nie będzie i to włąśnie go tam zobaczyła.
    -Cześć- przywitała sie

    OdpowiedzUsuń
  13. [Serdecznie witam i proponuję wątek, oczywiście jeśli jakieś chęci są :D Co do ewentualnego powiązania mogliby się znać prze starszego brata Gaii, także żołnierza :)]

    Gaia Cortese

    OdpowiedzUsuń
  14. [No jasne, że próbować można. Rosalka będzie dzielna i się nie podda :D]

    Zawsze chciała jak najlepiej dla wszystkich, dlatego też z reguły, gdy ktoś ją o cokolwiek prosił, ta nie zwykła odmawiać, zwłaszcza, gdy chodziło o sprawy ważne, jak ta tutaj. Angelica zadzwoniła nagle, zupełnie niespodziewanie, w momencie, gdy Rosalia akurat opuszczała aulę po napisanym egzaminie, kończącym tym samym sesję letnią, a rozpoczynającym tegoroczne wakacje. Nie spodziewała się podobnych sytuacji, bo i cóż znajoma mogła chcieć o podobnej porze, dlatego też tym ciekawiej chciała się dowiedzieć co jest przyczyną telefonu znajomej. Odpowiedź była prostsza niż panna Egidi mogła się spodziewać. Chodziło bowiem o brata Angelici.
    Wiedziała już na wstępie, że odbierając to połączenie, nie odmówi, cokolwiek by od niej dziewczyna nie chciała, choć pełna była obaw, a może nawet wystraszona, bo przecież nie wiedziała, jak powinna się za to zabrać. Powierzono jej w końcu poważne zadanie, coś, do czego nie była pewna, czy posiada kompetencje. Ona i mężczyzna? Toż to niepodobne!
    Zgodziła się jednak. Zgodziła, jako ta, która chce zbawiać świat, ta heroiczna persona, która chce dla wszystkich dobrze, jak najlepiej, a już zwłaszcza dla kogoś takiego jak Andrea. Słyszała co nieco o nim i dręczących go problemach, choć jego siostra nie mówiła nigdy zbyt wiele w tej kwestii. Rosalia z kolei nie naciskała.
    W taki oto sposób, piętnaście minut później, stała pod drzwiami dobrze jej znanego mieszkania, przez pięć minut wpatrując się w numer na drzwiach, a palce trzymając na wysokości dzwonka, wciąż jednak bojąc się go dotknąć. Miała bowiem stanąć twarzą w twarz z obcym mężczyzną, z panem żołnierzem, a to gupiło i krępowało pannę Egidi. Dlatego też cały czas mamrotała pod nosem cichą modlitwę, a potem odważnie, zadzwoniła dwa razy. Zaraz też spuściła głowę i zamknęła oczy, a gdy tylko drzwi się otworzyły od razu zaczęła recytować dokładnie przemyślaną i ułożoną formułkę.
    - Dzień dobry, jestem Rosalia, przyjaciółka Angelici. Dzwoniła żeby przyjść. Prosiła żebyśmy razem poszli na terapie. W sensie ja z Tobą...- nagle się zarumieniła, przygryzła wargę, wiedząc że gubi się w słowach i wyrażaniu własnych myśli. Co począć? Co począć?- Wiesz o co chodzi...- dodała ciszej, teraz już kompletnie zawstydzona, nie mając krzty odwagi, by podnieść wzrok.

    Rosalia

    OdpowiedzUsuń
  15. [Cóż. Cosimo jeździł i jeździ na misję, ciągle go nie ma. Trudno z nim złapać kontakt. Na listy nie ma zwyczaju odpisywać xD I można by taki wątek poprowadzić.]

    Gaia Cortese

    OdpowiedzUsuń
  16. [To ogarniaj i się zgłaszaj ;> a że tak zapytam, przeczytałaś maila? ;D]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  17. [Zdjęcie jej i i Mattea z dopiskiem z tyłu "Od młodszej, wiecznie rozrabiającej siostry i siostrzeńca.". Postaram się zacząć :D A co do powiadamiania... Kurdeeee xD Nie wiem :D Bo Gaia to taka wylewna osóbka gotowa się rzucić na szyję z powodu każdej wiadomości o.o" Niech powiadamia o "niby śmierci". Beznadziejny początek, przepraszam xD]
    _____________________________
    Gaia Allegra Cortese była oczkiem w głowie, nie tylko rodziców, ale także starszych braci - Cosimo i Demetrio. Obydwaj jednakże różnili się od siebie. Cosimo wybrał wojsko, od małego bowiem fascynował się tym i tylko z nim mogła bawić się w wojnę za pomocą patyków. Wrażliwy Demetrio postanowił zaś zostać pisarzem. Z nim mogła porozmawiać o poezji. Z nim mogła pisać wiersze, ale to Cosimo był największym wsparciem, ale poszedł do wojska i ciągle był na misjach - choć podczas narodzin swego siostrzeńca był obecny. Obecnie nie wiadomo było co się dzieje z młodym Cortese, który jak zawsze nie odpisywał na listy swej rodziny. Gaia czasami miała tego dość bo przecież nie wiedziała czy on jeszcze żyje. Matteo, jej czteroletni synek też miał dość, bo chciał w końcu zobaczyć wujka za którym się stęsknił. Niedziela była dniem całkowitego odpoczynku, więc nic dziwnego, że siedzieli w domu. Ona krzątała się po kuchni, a jej synek oglądał bajki.

    Gaia Cortese

    OdpowiedzUsuń
  18. [Haha, a widzisz, to ja ;> Uratowała psa z pożaru, mówisz? No tak, to musiał być całkiem ciekawy widok... Widać minęła się z powołaniem ;D Dobrze, dobrze, więc Lenka leci ratować Nero po raz drugi, bo przecież nie może biedaczysko obrywać przedmiotami ;D To kto zaczyna? ;)]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  19. [ luuuz nie spieszy się, jeszcze zdążą się pozabijać :D!]

    OdpowiedzUsuń
  20. [Ano, mimo wszystko kultura to kultura, jeszcze resztki jakieś zachowałam. ;)]

    Giovanna

    OdpowiedzUsuń
  21. [Skomplikowane powiązania mówisz? ;> Dałoby radę z uroczą recepcjonistką?]

    Michelle

    OdpowiedzUsuń
  22. [No widzisz, takie życie ;> Zacznę jutro, a raczej dzisiaj, ale za kilkanaście godzin ;)]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  23. [Mam nadzieję, że może być ;>]

    Gdyby ktoś zapytał dziewczynę, dlaczego nadal utrzymuje kontakt z panem Cavazzo, nie potrafiłaby jednoznacznie odpowiedzieć. Być może przeważał fakt, że Magdalene nie opuszcza ludzi tylko dlatego, że mają problemy sami ze sobą. Nie potrafiła sobie nawet wyobrazić tego, co ten człowiek przeżył. Już z samych opowieści brata wiedziała, że życie wojskowego różni się zdecydowanie od potencjalnego mieszkańca danego kraju. A Andrea trochę za sobą miał. To nie był jednak powód, żeby zapominać o człowieku i pozwolić mu siedzieć w czterech ścianach. Mag wbrew pozorom nie bała się mężczyzny i potrafiła znieść jego wybuchy złości. Być może do czasu, ale po co wybiegać tak daleko w przeszłość?
    Mogła oczywiście mówić, że odwiedza nie jego, a psa, z którym bądź co bądź znalazła swego rodzaju nić porozumienia. Zresztą, Lenka była jaka była i Andrea mógł sobie krzyczeć i być opryskliwy, a dziewczyna nie zmieni zdania, chociaż niewątpliwie może jej się zrobić przykro.
    Dzisiejszego dnia szła prosto do mieszkania mężczyzny domyślając się, że z pewnością nie będzie chciał z nią iść na spacer. A szkoda, bo pogoda była wyjątkowo znośna i słońce nie było aż tak straszne. Magdalene z małym pakunkiem w dłoniach znalazła się przed odpowiednimi drzwiami i zapukała kilka razy, czekając aż ktoś jej otworzy.

    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  24. [Również je bardzo lubię!:D]
    Charles

    OdpowiedzUsuń
  25. [Rozumiem i wybaczam ;>]
    Nawet jeśli nie mogła pomóc, to co broniło jej przychodzić? Andrea powinien się do tego przyzwyczaić, bo Lenka myślała chyba podobnie jak jego siostra. I nic nie było w stanie tego zmienić. Żeby się jej pozbyć musiałby chyba ją zastrzelić. Trudno. Pewnie nikt nie płakałby po jej śmierci. Chociaż nie. Ktoś z pewnością by rozpaczał. Odwiedziny miały jednak swoje drugie dno. Może usilnie starała się przekonać siebie, że jednak któregoś dnia coś się zmieni? I nie zobaczy kolejnej dziury w ścianie? Bała się też o psiaka, bo przecież kochała wszelkie zwierzaki. One jedyne chciały się do niej przytulać z wyjątkiem paru osób. Nie mogła więc z tego nie skorzystać, prawda? Dlatego praca w sklepie zoologicznym tak bardzo jej odpowiadała. Próbowała nawet szukać domu dla psów i kotów ze schroniska. Chociaż na kocią sierść miała uczulenie i zaczynała prychać, kiedy tylko brała takiego futrzaka na ręce.
    Johnny bardzo często do niej dzwonił. Mówił o tym, co czuł, co widział i o czym chciał zapomnieć. Bardzo często wspominał o mało przyjemnych widokach, ale Lenka to znosiła, bo wiedziała, że bratu to pomaga. Że za nic w świecie nie zmieniłby swojego powołania, nawet jeśli czasami jego psychika nie dawała rady. Szczególnie, kiedy tracił kolejnego człowieka. Ale marines było jego rodziną. Tak samo jak Magdalene czy ojciec, którego śladami poszedł. Może obcując z żołnierzem dziewczyna myślała, że Andrea nie będzie zamykać jej drzwi przed nosem? Marne marzenia, jak widać, ale wcale się tym nie przejmowała.
    - Zemdleje ci pod drzwiami, jeśli nie otworzysz i będziesz musiał sprzątać - powiedziała po chwili na tyle głośno, by mieszkaniec to usłyszał. Jeśli był w domu. A wiedziała, że był. Musiał być.
    Cóż, jej słowa wcale od prawdy nie odbiegały. Wolała znaleźć się w zacisznym mieszkaniu, niż tutaj przed drzwiami, gdzie było niezmiernie gorąco. Naprawdę jej się tutaj nie podobało. Gdyby miała szpilki to pewnie próbowałaby zrobić dziurę w ścianie, ale trampkiem raczej nic nie zdziała. A nie wzięła nawet wody na ochłodę.
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  26. Terapie nie były też dla wszystkich ludzi, bo nie każdy czuł się lepiej po rozmowach z obcymi ludźmi. Chociaż to już była kwestia sporna. Magdalene nie była psychologiem i na pewno się do tej roboty nie nadawała. Potrafiła być szczera, potrafiła wysłuchać i w miarę możliwości pomóc, jednak nie znała się na tych wszystkich trikach, które stosowali lekarze od głowy. Zresztą faktycznie, żeby cokolwiek taka gadka miała pomóc, człowiek musiał sam tego chcieć. A była to sprawa czysto indywidualna. A jeśli Andrea chciał zrozumienia i potwierdzenia, że nie jest złym człowiekiem, to chyba siedzenie w czterech ścianach nie było najlepszym działaniem. A może jednak? Trudno stwierdzić.
    W postanowieniu decyzji, Lenka z pewnością nie mogła pomóc. Ugotuje, wyprowadzi psa, wysłucha, a nawet posprząta! Jednak były sytuacje, w których bezsilność przeważała. Dziewczyna bardzo chętnie doradziłaby coś mężczyźnie, gdyby tylko wiedziała, że jej słowo było cokolwiek warte. A przecież nie było i tu tkwił problem. Mogła po prostu być, co też właśnie robiła.
    Kiedy dowiedziała się o swojej chorobie miała ochotę zamknąć się w czterech ścianach i zostać tam już do końca życia. Ba! Zrobiła to. Ale szybko zorientowała się, że to nie było wyjście z sytuacji. Nawet jeśli przez pewien czas żyła z myślą, że już lepiej byłoby umrzeć, to miała przy sobie ludzi, którzy zdecydowanie przeszkadzali w takich postanowieniach. Fakt, to nie była ta sama sytuacja, ale Magdalene postanowiła wciskać swoje cztery litery do pokoju mężczyzny, tak jak to robił przed miesiącem jej brat. Bo przecież z każdej sytuacji było jakieś wyjście.
    Mogła sobie czekać na otwieranie drzwi, ale po co? Klucz przekręcił? Przekręcił. A to było przecież zaproszenie. Prawie usłyszała w swojej głowie głośny krzyk 'Proooooszę'. Pchnęła drzwi i zamknęła je za sobą. Czuła się jak u siebie, co miał zamiar za chwilę udowodnić.
    - Cześć, Nero - powiedziała wesoło pochylając się, żeby potarmosić chwilę psa, który obwąchiwał jej torbę. - Pewnie, że coś dla ciebie mam, łobuzie. Jakbym nie przyniosła ci czegoś dobrego to pewnie przestałbyś mnie kochać, co? - mruknęła pod nosem i wyciągnęła dla zwierzaka ciastko prosto z jej miejsca pracy.
    A potem najzwyklej w świecie poszła sobie do kuchni, odgrzała to, co przyniosła i dopiero wtedy podreptała do pokoju mężczyzny.
    - Uwierzysz jeśli ci powiem, że gołąb narobił na policjanta, który spał na ławce? Nie był to może jakiś fajny widok, ale te dzieci, które robiły mu zdjęcia... Pewnie trafi na jakiś ciekawy portal - powiedziała, jak gdyby nigdy nic, siadając na łóżko. Wyciągnęła w stronę mężczyzny widelec, który miałby mu pomóc w jedzeniu jej pysznego makaronu. Albo nie. Zawsze mógł zjeść Nero.
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  27. I nie tylko Andrea tak myślał. To bzdurne gadanie, że wszystko się ułoży, że wystarczy tylko coś tam, coś tam było naprawdę bezsensu. Szczególnie, kiedy taki psycholog/psychiatra w ogóle nie rozumiał sytuacji. Mało kto mógł zrozumieć mężczyznę i to w jakim położeniu się znajdował, a nawet wtedy trudno byłoby powiedzieć cokolwiek. Ale czy była to sytuacja bez końca? Chyba nie. Wszystko przecież zależało od człowieka. Andrea siedząc bezczynnie na łóżku nie zmieni prędko swojego położenia. Gdyby jednak naprawdę nie chciał niczego zmieniać, wtedy... Cóż, trudno. Magdalene jednak bez względu na wszystko ciągle przychodziła i nie zapowiadało się, żeby było inaczej.
    Sąsiedzi pewnie martwili się o te strzały. Ludzie już tacy byli. Każdy huk wydawał się im potencjalnym morderstwem. Pewnie niejeden sąsiad życzył mężczyźnie psychiatryka, ale znalazłby się pewnie i taki, który miał nadzieję na samobójstwo... Panna Hadley wyrzucała jednak takie myśli. Do ściany niech sobie strzela, ale spanie z bronią było naprawdę niebezpieczne. I naprawdę się o niego martwiła.
    Nie każde wychodzenie z mieszkania musiało źle się kończyć. Może i Magdalene nie miała zbyt wiele siły, żeby w razie czego powstrzymać mężczyznę przed napadem agresji, ale zawsze mogłaby... podstawić mu nogę, o! Wtedy nie zdążyłby skoczyć z mostu... Dziewczyna w zasadzie miała jakiś tam pomysł, żeby wyciągnąć mężczyznę nawet na dłużej z mieszkania, ale wiedziała, że będzie to totalny niewypał.
    Nie musiał się śpieszyć z mówieniem. Czy to z bliską osobą czy nie. A może któregoś dnia jednak znajdzie jakieś słowa? Niekoniecznie odzwierciedlające minione wydarzenia, ale jakieś poboczne, które chociaż trochę zrzucą z niego ciężar, który musiał dźwigać. Magdalene ani teraz, ani później nie chciała go osądzać, więc martwić się nie musiał, chociaż o tym nie wiedział.
    Dziewczyna będzie musiała chyba szepnąć słówko psiakowi, żeby przejąć inicjatywę. Co z tego, że Andrea nie chciał płakać? A może jednak to stałoby się stało, gdyby to Nero pierwszy się do niego przytulił? A raczej wcisnął gdzieś swój łepek. Pod warunkiem, że nie oberwałby jakimś przedmiotem.
    - Ja i Internet to ogień i woda. Nie cierpimy się - powiedziała wesoło, wcale nie przejmując się humorem mężczyzny. Chociaż nie ukrywała, bardzo chętnie popatrzyłaby na jego twarz, uśmiechniętą twarz. - Ale nie zdziwiłabym się, gdyby zdjęcia były w jutrzejszej gazecie... Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że te dzieci wtykały mu potem plastikowe łyżki do buzi... Sądzę, że pan policjant będzie wściekły - stwierdziła rozbawiona.
    Magdalene wybrała kawałek mięsa z talerza i zachęciła Nero do zbliżenia się. No to co, że go rozpieszczała? Była jego ciotką i miała prawo, o.

    [Haha, mam podobnie ;> Także to napisania ;)]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Pochwal się potem jak ci poszło ;> Bo jestem pozytywnie zaskoczona! Juuupi :D]
      Magdalene

      Usuń
  28. [On jest wojskowym, ona z Interpolu, to sądzę,że mają szanse się znać, tym bardziej, że są w podobnym wieku xP Pytanie tylko jak bardzo zażyłą relacje preferujesz, i czy chcesz by wgl się znali, bo zacząć mogę za chwilę, jeżeli cokolwiek mi podsuniesz. Nie chcę narzucać xP]

    Alexis

    OdpowiedzUsuń
  29. Dokładnie pamiętała tamten dzień, kiedy ją uratował z opresji. Opresji? To zbyt banalne słowo i dość nie istotne przy całej otoczce owego, katastroficznego wydarzenia. Nie potrafiła pływać.To był wszystkim znany fakt, który miała niemalże wypisany na środku swojego czoła, za każdym razem kiedy przechodziła obok jakiegokolwiek zbiornika z wodą. Tym razem, niemalże siłą wyciągneli ją na basen! Cóż za niedorzeczny i idiotyczy pomysł! No ale zgodziła się. Usiadła sobie na brzegu basenu i moczyła stopy. Nie weszła by do basenu, no chyba ze pokolana, ale z tej strony było jej lepiej ich obserwować. Ich to znaczy owych strasznych znajomych. No i oczywiście jeden musiał wpaść na pomysł "nauczenia jej pływać" w bardzo jak sądził dobry sposób... po prostu wrzucił ją do ody i wpierw się śmiał, a kiedy się okazalo, że cała ta jej zabawa w topienie nie jest jej głupim wygłupem zaczeła się panika. No i wtedy go poznała, uratował ją... jej życie. Wtedy był na prawdę wesołym, miłym człowiekiem, z którym spotkałą się jeszcze z dwa trzy razy i było naprawdę zabawnie. Wiele mu zawdzięczała, gdyby nie on straciła by życie. Teraz jednak to ją zmartwiło, ta jego obojętność. Zmrużyła oczy i pokręciła tylko głową.
    -Stój!- krzyknęła i wyminęła go stając przed nim i zatrzymując go dłonią. Przyjrzała się jego twarzy..
    -Andrea... co się stało?- zapytała cichuteńko.

    OdpowiedzUsuń
  30. [ Witam witam szanownego przystojniaka. Jakiś pomysł na wąteczek albo powiązanie jest? Ja sama zabieram się za czytanie Twojej karty :>]

    Beatrice

    OdpowiedzUsuń
  31. [No i jak tam wyniki, zadowolona? ;>]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  32. Prawda podobno zawsze była lepsza, nawet jeśli była straszna i inni musieliby przez to cierpieć. Cóż, Magdalene z pewnością nie powie tego na głos, bo głupio dawać komuś rady, której samemu się nie stosuje. Oczywiście Lenka nie ukrywała nie wiadomo jak strasznych rzeczy, ale jednak zatajała prawdę przed najbliższą rodziną. Niby dla ich dobra. Być może Andrea nie potrafiłby spojrzeć w oczy innym po wyznaniu, ale czy nie byłaby ona w tym wypadku odpowiedniejsza. Zresztą, nie miał bladego pojęcia, jak postąpiliby inni na jego miejscu, bo chcąc nie chcąc wojna zmieniała człowieka, czy tego chciał czy nie.
    Lenka już taka była. Kiedy ktoś wyrzucał ją drzwiami, wpadała oknem. Tym razem padło na mężczyznę. Troszkę za sprawą psiaka, za którymi Magdalene wskoczy w ogień. Dosłownie. Dlatego też dziewczyna wpakowała się do jego mieszkania i było jej tutaj naprawdę bardzo dobrze. I mógł sobie myśleć, co chciał, ale panny Hadley nie da się tak łatwo wyrzucić. I miała zamiar się o niego martwić, bo inaczej nie potrafiła. Zamykanie się w czterech ścianach (czy też w trzypokojowym mieszkaniu) na pewno było najgorszą z możliwych opcji, nawet jeśli mężczyzna myślał zupełnie odwrotnie. Oczywiście kolorowo byłoby, gdyby Andrea był milusi i całkowicie spokojny, ale Lenka wiedziała, że życie nie było kolorowe. Dlatego po prostu tutaj była.
    - A co, nóg nie masz? - mruknęła pod nosem kładąc się na jego łóżku, jakby była u siebie. Położyła dłonie pod głową i patrzyła sobie w sufit. Cóż, sufit jak sufit. Niczego interesującego nie zauważyła. A może była ślepa? I gdzieś tam ukrywa się plakat nagiej modelki?
    - Jedziesz ze mną na weekend do Rzymu, mówiłam ci już, prawda? - uśmiechnęła się lekko. - Moja babcia urządza jakąś imprezę urodzinową i potrzebuje pomocy. Pojedziesz? - Dziwna to była taktyka ze strony dziewczyny. Najpierw postawiła go przed faktem dokonanym, potem wyjaśniła, a na koniec zapytała. Ale przecież siłą go nie zaciągnie. Owszem, chciała żeby z nią pojechał i chociaż na chwilę pogapił się na inny widok niż sufit w jego pokoju, ale dodatkowa para rąk, naprawdę przydałaby się jej babci. Szczególnie tak silnych rąk. Co w końcu może Magdalene, która przy mężczyźnie wydaje się niezwykle drobną istotką? Ale żeby nie było! Coś co przypomina biceps ma. Tylko prawy, ale zawsze coś... W zasadzie to była praktycznie pewna, że mężczyzna nie pojedzie razem z nią do Rzymu, dlatego nic jeszcze babci nie powiedziała. Pomysł pojawił się w jej głowie zaraz po tym, kiedy kobiecina zadzwoniła do Magdalene z prośbą o pomoc. A skoro potrzebna była dodatkowa para rąk, to chyba lepiej, że przywiozłaby ze sobą jeszcze jedną, prawda? Gotowanie, przenoszenie stołów i innych dekoracji. O tak, roboty przy takiej imprezie było sporo, a w restauracji jej babci wszystko musiało być perfekcyjne. No i przydałby się jakiś samochód, żeby tam dotrzeć..

    [To super ;> I nie mam czego wybaczać ;)]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  33. Nie był tchórzem. Taki człowiek, jak on na pewno nim nie był. Po prostu miał w swoim życiu chwile, które prawdopodobnie na zawsze pozostaną w jego sercu. Nie był to jednak wyrok. Żył dalej i każdego dnia mogłoby się coś zmienić. Teraz nie był gotowy na to, żeby spojrzeć w oczy ludziom z jednostki, ale taki dzień z pewnością nadejdzie. To nie musiało być dzisiaj ,jutro, za miesiąc czy rok. To było nieważne. Nawet Magdalene chciała kiedyś powiedzieć dziadkom prawdę. Teraz po prostu nie chciała ich martwić... No i nie spodobałaby się im przeprowadzka do Toskanii. Przecież była chora i nie mogła żyć sama, prawda? Guzik prawda.
    Ostatecznie, gdyby naprawdę chciał z kimś pogadać (na co raczej się nie zanosiło) i Lenka nie byłaby osobą zaufaną czy też odpowiednią, to mógłby skontaktować się z jej bratem. Pewnie miałby coś do powiedzenia i z pewnością nie byłby to słowa nudnego psychologa, który nauczył się podręcznika na pamięć.
    Zawsze mogła mu posłużyć za osobę, na którą może się powkurzać, proszę bardzo. Chociaż pewno szybko zrobiłaby się smutna i próbowałaby zmienić jakoś jego humor. Chociaż małą ociupinkę. Złość piękności szkodzi, o. Andrea chyba tego nie wiedział, więc trzeba mu to tylko delikatnie zasugerować. Lenka potrafiła być naprawdę przekonująca. Czasami.
    Zaufanie było kwestią sporną. Bo mężczyźnie można byłoby zaufać, nawet jeśli śpi z bronią pod poduszką, co teoretycznie miało swoje wyjaśnienie. A gdyby przez przypadek zdarzył się jakiś wypadek... Cóż, trudno. Wtedy Andrea nie byłby po prostu sobą, a jakiś dziwny amok dałby o sobie znać. Czy to w śnie, czy nie. Przecież nie strzelał do ściany specjalnie. Lenka każdego dnia bala się o brata. Ale to on narażał życie, a nie ona. Dlatego dziury w ścianie pokazywały, jak bardzo źle mógłby się czuć Andrea.
    Pajęczyna? Jesli zamierzał hodować w swoim pokoju pajączki, to Lenka powinna zastanowić się nad pobytem w tym pomieszczeniu... Oczywiście te malutkie, czarne stworzonka z fikuśnymi łapkami były przeurocze, mimo to Magdalene wolałaby się z nimi nie spotykać twarzą w twarz. Zdecydowanie nie.
    Gdyby trzeba bylo go namawiać, to pewnie Lenka zaczęłaby wymieniać same superlatywy. Może nie samego turystycznego Rzymu, ale tych mniej znanych miejsc. Chociażby domek, w którym mieszkali jej dziadkowie i cała okolica była po prostu przecudna! W życiu nie widziała nic piękniejszego, nawet jeśli z okna jej mieszkanka na poddaszu było widać rzekę. Czasami miała nawet ochotę do niej wskoczyć, ale pojawiał się problem... Nie potrafiła pływac. I nie zanosilo się n to, żeby się nauczyła. Dlatego bezpieczny dom dziadków, prawdopodobnie zawsze będzie jej azylem. Ale gdyby Andrea jakimś cudem się zgodził... Jakby popatrzeć na wspólną podróż z drugiej strony, to Magdalene powinna się nad tą kwestią zastanowić. Spędziłaby wtedy w towarzystwie mężczyzny kilka godzin, podczas których mogło się stać dosłownie wszystko. Byłaby burza, podczas której wpadłaby w panikę. Zemdlałaby bez ostrzeżenia. Może nawet by skończyla swój marny żywot. Teraz oglądanie takich sytuacji było mało prawdopodobne, bo Lenka najzwyczajniej w świecie mogla w porę uciec.
    Przez chwilę wręcz musiała na niego popatrzeć. Bo niby prychnięcie i coś, co przypominało śmiech, ale był to tak rzadki widok, że naprawdę jej się spodobał.
    - Nero jedzie ze mną. Wiesz.. ja za nim w ogień, więc jak tak bardzo chcesz to możesz pobiec. Chociaż doradzałabym ci samochód. Praktyczny na dłuższy dystans... - powiedziała rozbawiona.
    [Ej, robimy jakiś dramacik? ;>]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie był tchórzem. Na takie miano nie zasługiwał żaden żołnierz, bez względu na to, co się wydarzyło i czy taka sytuacja była jednorazowa czy też nie. Człowiek mógł myśleć, że był twardą istotą, ale takie mniemanie potrafiło zmienić się dosłownie w ciągu jednej minuty, przekraczało się jakieś niewidzialne granice wytrzymałości, czy jeszcze czegoś innego. I nikt nie potrafił nad tym zapanować. To było coś dużo poważniejszego niż samo wyobrażenie o sobie.
    Raz zadzwonił do Lenki jakiś generał. Pamięta ten dokładnie jakby to było wczoraj. Kiedy tylko wojskowy się przedstawił, Lenka poczuła tak przeraźliwe zimno, a przecież był środek lata. Myślała, wtedy o najgorszym i prawie nie dosłyszała, po co facet w zasadzie dzwonił. Chodziło o jakieś dokumenty związane z jej ojcem. To była na tyle pilna sprawa, że nie mogła poczekać na Johna, który był na misji. W każdym bądź razie, Magdalene zapamiętała ten jako najgorszy z możliwych. Nawet zdiagnozowanie u niej choroby było mniejszym ciosem. To dowodziło, że była siostrą i teoretycznie córką wojskowego. Znała ten świat i potrafiła zrozumieć oddanie. Ale przecież nic nie mogła poradzić na uczucia, prawda? To nic, że od tamtej pory miewała koszmary, a co jeden był lepszy. Teraz to się uspokoiło, ale i tak śpi przy zapalonej lampce. Taka z niej była odważna dziewczynka. W dzień. Kiedy nie było burzy.
    Hmm... Jeśli wolał, żeby było tak jak jest teraz, to biedaczek zdenerwuje się, kiedy Lenka zabierze mu prochy. I ewentualnie papierosy. Oj... Będzie wojna. Lenka będzie tupać nóżkami, Andrea rozbijać doniczki i talerze. A sąsiedzi będą dzwonić po policję i oddziały specjalnie. Co prawda, lepiej do takiej sytuacji nie dopuścić, ale różnie w życiu bywało.
    - Oj, ty chyba nie zdajesz sobie sprawy, że on jedzie ze mną... Już mu obiecałam, że pozna Brego. To będzie jego przyjaciel. A ty musisz go dopilnować, w końcu Nero to twój przyjaciel. Nie zapominasz o tym, prawda? - uśmiechnęła się lekko przekręcając głowę, żeby móc spojrzeć na mężczyznę.
    W głowie Magdalene już ciężko pracowały trybiki. Jak zaciągnąć siłą mężczyznę do Rzymu, żeby
    a) wyciągnąć go z tego pokoju
    b) użyć go do pożytecznych rzeczy
    c) mieć darmotnsport.
    Szczerze liczyła na to, że słodkie oczka w tym momencie pomogą, ale nawet Lenka nie potrafiła spojrzeć na Andrea'e [tak się odmienia? xd] maślanymi patrzałkami, niczym Kot ze Shreka.
    - Wiem, czekasz aż zacznę cię błagać na kolanach. Ale nie tym razem, koleżko. Najwyżej ty będziesz się martwić moją przepukliną - dodała wesoło.
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *c) darmowy transport -> wybacz, klawiatura mnie nie słucha ;>

      Usuń
  35. Tylko, że mowa czy dobre słowo w dniu, w którym rodziny dowiadywały się o śmierci swoich bliskich były chyba najmniej potrzebne. Wtedy też trzeba było zrozumieć taką osobę i samo 'przykro mi', niewiele dawało. Lenka na szczęście tego nie przeżywała i miała nadzieję, że nie będzie przeżywać. Była mała, kiedy zginęli jej rodzice, więc w zasadzie nie miała pojęcia, jak się człowiek wtedy czuje. Naprawdę nie chciała się dowiedzieć, było jej dobrze tak, jak było aktualnie. Z drugiej jednak strony, żołnierze też byli rodziną i też tracili kogoś bliskiego. Nierzadko sami byli tego świadkami. Wtedy można liczyć na porozumienie i wsparcie.
    Sny bywały nieobliczalne i zwykle były realistyczne. Takie już miały zadanie. O ile większość społeczeństwa cieszyło się wspaniałymi nocnymi przygodami, to jednak zdarzały się takie, o których się chciało zapomnieć. Tylko jak to zrobić, kiedy miało się obrazy przed oczami? Lenka źle się czując w nocy po prostu nie szła spać. Jeśli tylko nie padała ze zmęczenia , mogła zrobić wiele przydatnych rzeczy. Był tylko jeden problem. Człowiek potrzebował snu do normalnego funkcjonowania, tak samo jak jedzenia i powietrza. Pewnie gdyby nie to, po ulicach spacerowałoby spore grono ludzi, zombie.
    Wiedziała na co się pisze, aż taka głupia nie była. Andrea szedł po prostu na łatwiznę, którą miał być zapas tabletek. Ale jak długo można było tak wytrzymać? W końcu będzie musiał zmierzyć się z samym sobą i albo ktoś mu w tym pomoże, albo nie. Teraz mógł sobie myśleć, co chciał, ale nigdy nie mógł być pewien, jak życie go zaskoczy.
    Nero zdecydowanie wolał mężczyznę, bo to jego był psem. Ale Andrea musiał to zauważyć. Niech rzuca w niego poduszkami, proszę bardzo, ale niech później przytuli go do siebie i przeprosi. To wcale nie było takie trudne i Any musiał zdawać sobie z tego sprawę. Pytanie, co zrobi z taką wiedzą. Albo niech bierze ze swojego czworonożnego kompana przykład. Nero polubił Lenkę chociaż była mu obca. Niech Andrea zrobi to samo.
    - Silniejszy? - prychnęła i usiadła. Podwinęła rękaw koszulki i zacisnęła pięść. - Widzisz to? Nie masz ze mną szans - powiedziała pewna pokazując mu swojego bicepsa. Pewnie można się było zacząć śmiać, ale co tam.
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  36. Dom to ponoć takie miejsce, w którym człowiek powinien się czuć bezpiecznie. I w tym momencie An byłaby gotowa zaśmiać się w twarz każdemu kto jej tak powie. Jak ona ma czuć się bezpiecznie w swoim, skoro mieszka z bratem który średnio parę razy w tygodniu strzela swoim rewolwerem w ścianę, a ona za każdym razem ma wrażenie, że popełnił samobójstwo? Jak można czuć się bezpiecznie mieszkając z kimś kto tym samym rewolwerem parę razy celował prosto w jej serce? Inni pewnie uciekliby już z krzykiem ale nie ona. Ona dzielnie trwała przy jego boku, chcąc by wreszcie wrócił do normalności, wierząc głęboko w to, że kiedyś znów będzie jak dawniej. Tak cudownie jak było zanim wyjechał na tę przeklętą wojnę.
    Nigdy w życiu nie chciała by był sam i najchętniej zostawałaby z nim całymi dniami w domu. Niestety musiała chodzić na uczelnie, pracować i jeszcze od czasu do czasu widywać się ze swoim chłopakiem i czasem była wściekła na siebie, że tak mało czasu spędza z bratem. Wciąż obwiniała o wszystko siebie. Może gdyby miała więcej czasu to on wróciłby do normalności? Może po prostu nie umie sobie z nim poradzić, nie umie być dla niego takim wsparciem jakim być powinna? Starała się jak najlepiej umiała ale jej to nie wychodziło.
    Nie wiedziała jakim cudem jej chłopak namówił ją by została ten jeden raz u niego na noc. Jej braciszek wiedział, że chodzi z Lucą ale ci nigdy się nie poznali. Nieco niepewnie, zdając sobie sprawę z tego jak nadopiekuńczy jest jej brat wysłała mu późno w nocy wiadomość, że zostaje u Nigelli na noc i wróci jutro rano. Prosiła też by się nie denerwował i żeby dzwonił jeśli coś się będzie działo. Celowo wiadomość została wysłana tak późno by ten odczytał ją dopiero po fakcie, dopiero rano.
    W środku nocy ze słodkiego, pierwszy raz od dłuższego czasu wyrwał ją dzwoniący telefon. Leniwa ręka sięgnęła po niego, a oczy otworzyły się szeroko dopiero gdy dziewczyna zobaczyła, że to braciszek dzwoni
    - Coś się stało? – zapytała od razu podnosząc się do pionu
    [ wybaczam ten jeden raz !]

    OdpowiedzUsuń
  37. Lepiej usłyszeć, że ktoś zginął jako bohater, prawda? Tyle, że nawet taka ranga czy miano nie przywracało człowieka do życia. Każda rodzina chcąc czy nie chcąc, nawet podświadomie bała się każdego dzwonka do drzwi. Nie tak powinni żyć ludzie, ale jak z góry wiadomo, świat żył swoim życiem i nie dało się go zmienić. A przydałoby się kilka istotnych rzeczy naprawić. Lenka w jakimś stopniu wierzyła, że jej brat był nieśmiertelny i koniec. Nawet jeśli się bała, to starała się o tym nie myśleć i przekonywać samą siebie, że jest inaczej. Szkoda, że nie wyjeżdżał z domu, żeby łowić ryby.
    Semper fidelis. Czy jakoś tak. Johnny kochał siostrę, ale kochał również to, co robił. Nie chciała tego zmieniać i nigdy tego nie zrobi, bo wiedziała, że jej brat miał dla kogo wracać. Nieraz mówił jej, że była jego światełkiem. Nie miał dzieci, więc pewnie dlatego. Zresztą, od zawsze byli nierozłączni, czasami czuli się, jakby byli bliźniakami. A przecież dzieliła ich spora różnica wieku.
    Skoro obie czynności przyprawiały go o złe samopoczucie, to chyba lek pojawiał się wiadomy. Wystarczyło wstać i zmienić położenie. A wychodziło na to, że Lenka właśnie mu to umożliwiała. Może nadal będzie we Włoszech, ale przynajmniej z dala od swojego pokoju i dziur na ścianie. Co prawda, jej babcia pewnie nie ucieszy się z takich w swoim mieszkaniu, ale dziewczyna zawsze mogła załagodzić sytuację.
    - Dbać będę codziennie, ale jak na dużego chłopca przystało, spakuj się sam - powiedziała wesoło zeskakując z łóżka. Była wręcz ucieszona słysząc takie słowa, które podkreśliły jego decyzję.
    - Musimy wyruszyć wcześnie rano, żeby nie dotrzeć w środku nocy - wyjaśniła zabierając talerz i odkładając go na stolik. Andrea zawsze mógł posiłek dokończyć. - I spakuj też Nero. Weź jego czerwoną piłeczkę - dodała jeszcze posyłając mężczyźnie szeroki uśmiech.
    - Do zobaczenia! - zawołała jeszcze kierując się do drzwi.
    Własnie stał się cud, ot co.
    Magdalene

    [Nie bardzo rozumiem pytania xd]

    OdpowiedzUsuń
  38. Każdy miał jakieś swoje winy, raczej nie można spotkać człowieka, który byłby czysty w stu procentach. A już w szczególności na wojnie. Bo chociaż zabijało się w dobrej wierze, to i tak używało się broni palnej do pozbawienia kogoś życia. Magdalene nie chciała, żeby jej brat decydował o czyimś życiu i śmierci. Przecież nikt nie mógł tego robić. A jednak. Tak właśnie dziwnie funkcjonował świat.
    To było oczywiste, że nawet najlepsze filmy nie odzwierciedlają tego, co działo się naprawdę, na tym polu bitwy. Johhny nie był na tyle łupi, żeby opowiadać jej o szczegółach, bo przecież chciał chronić swoją siostrę, a nie doprowadzić do jej obłędu. Ale bardzo często zaszywał się gdzieś w kącie i jesli miał ku temu okazję to dzwonił, żeby coś z siebie zrzucić. Słyszała jak płakał. Zdarzało mu się tracić ludzi. Ale co Lenka mogła zrobić? Płakać razem z nim? Błagać, żeby natychmiast wracał, dopóki jeszcze żył? Nie potrafiła nawet o tym wspomnieć.
    A ta mała dziewczynka, którą była siostrą pana Cavazzo próbowała jakoś mu pomóc. To pewnie nie podobne do słodkich dziewczynek, ale młodsze siostry już tak chyba miały. Bo Magdalene uparcie kręciła się wokół mężczyzny, nie przejmując się faktem, że być może nie chciał i nie potrzebował jej towarzystwa.
    Wcześnie rano, kiedy jeszcze zbierała kilka ostatnich rzeczy, które mogłyby się przydać, nadal nie wierzyła, że Andrea zgodził się jechać z nią do Rzymu. Zastanawiała się czy dla świętego spokoju aby nie martwić się jej przepukliną, której mogłaby się nabawić, czy może dlatego, że naprawdę chciał się gdzieś ruszyć. Jego decyzja stała pod znakiem zapytania, ale przecież nie był to problem, nad którym musiałaby się długo zastanawiać. Najbardziej liczyło się to, że własnie mieli jechać i koniec. I nawet uprzedziła babcię, że przybędzie z dodatkową parą rąk i żeby dziadek jakoś się zachowywał. Tak, tego człowieka nie można przewidzieć.
    Na szczęście Lenka nie należała do kobiet, które w jednej walizce trzymają kosmetyki, w drugiej buty, a w trzeciej ubrania i jadą gdzieś na weekend. Jej wystarczyła jedna, sportowa torba, w której zmieściła to, co najważniejsze i mały pokrowiec na aparat, który również brała z sobą. Przecież u dziadków niczego jej nie zabraknie, prawda? Nie zabraknie też niczego mężczyźnie, bo jak obiecała, Lenka na pewno będzie o niego dbać, o. Zresztą, jej babcia to już na pewno, o to martwić się nie musiał.
    Lenka w końcu przybyła pod te same drzwi, co ostatnio i zapukała energicznie, wręcz z podekscytowaniem.

    [To mów tak od razu :D pogrubienie robisz tak, że przed wyrazem dajesz < b > (bez spacji), a po wyrazie (też bez spacji) ;> tak samo możesz zrobić tekst pochyły, tylko zamiast 'b' dajesz 'i']
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [No i masz, znikło mi. Po wyrazie musisz dać '< / b >

      Usuń
  39. Zawsze miałą wielką nadzieję, że nauczy się pływać. Że pozna ten beztroski stan, któy był niemalże jak latanie. W końcu można było się tak poczuć pod wodą prawda? Dlatego też astronauci ćwiczą w zbiornikach wodnych bo to podobne odczucie. Ona wiele razy zastanawiała się jak to jest, jakie to uczucie... lubiła wodę, lubiła brać długie kąpiele czy przechadzać się brzegiem morza mocząc swoje bose stopy w przyjemnie chłodnej wodzie, jednak takie zadarzenie - topienie się sprawiało, że ta myśl pozostawała jednynie nieosiągalnym marzeniem. Nawet jeśli by chciała, owe wydarzenia mocno wpłynęły na jej psychikę i każda próba nauczenia jej pywania była nieosiągalna, ona nie wchodziła głębiej niż po pas i musiała koniecznie stać.Kiedy stan wody przybierał ponad piersi zaczynała się panika, natłok wspomnien i histeria, któa dla niej byłą naprawdę czymś dziwnym, w końcu była dość spokoją dziewczyną, której takie rzeczy jak histeria czy humorki nie zdarzały się tak często.
    Był osobą, której zawdzięcza życie - a to dość sporo bądźmy szczerzy - było dla niej ważne, ba ! Życie przecież jest najważniejsze, dlatego każdego dnia chciała mu się jakoś odwdzięczyć, zobić coś by oddać chodź procent tego co on zrobił dla niej. I tu nie ma co się jej dziwić prawda? Każdy, kto dostał by dzięki komuś drugą szanse życia, zrobił by wszystko, by podziękować. Ona spędziła z nim kilka dość miłych dni i właśnie dlatego dzisiejsze zachowanie ją dość zaskoczyło, nie tak sobie go wyobrażała, ale także nie mogłą przecież wyobrazić sobie tego co przeżył i dlaczego się tak zachowywał.
    -Zajebiście? No przecież widzę- mruknęła i wyprzedziłą go ponownie, byłą bardzo uparta, w szczególności jeśli chodziło o ważne dla niej osoby. Tak nie znała go, nie miała bladego pojęcia kim jest, spędziła z nim raptem kilka dni, jednak dzięki temu co zrobił był ważny, znów pośpiesznie go wyprzedziła i spostrzegła, że czegoś szuka, wyciągnęła z kieszeni swoje cygaretki.
    -Czekoladowe, ale zawsze coś..- mruknęła cicho.

    OdpowiedzUsuń
  40. No właśnie. Cała ta wojna kręciła się tak naprawdę wokół jednego. To było przetrwanie. Albo się zabije i przeżyje, albo zacznie się wąchać kwiatki od spodu, nie mając nawet pewności czy wróci się do kraju., czy będzie się gnić na obcej ziemi. W chwili, kiedy trzeba zadecydować, budzi się zwykle w człowieku nieznane dotąd uczucie. Lenka go jednak nie poznała i być może nigdy nie pozna. Chyba, że któregoś pięknego dnia kogoś zabije. Czego raczej jej nie życzmy.
    Jeszcze kiedyś dziewczyna uważała za bardzo popaprane, żeby uczyć ludzi zabijać. Bo przecież do tego się szkolili. Wszystkie bronie i bomby to fajna sprawa, ale to, co potrafiły zrobić z ciałem człowieka było wręcz przerażające. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzyło się czegoś takiego. Ale Lenka nie była żołnierzem. Wystarczyło, że Johnny nim był i mogła jedynie mu pomagać.
    Był facetem i nie mógł okazać uczuć własnej siostrze? A co miał piernik do wiatraka? Andrea widać ulegał stereotypom. Mężczyzna nie płakał, nie miał chwil słabości i nie potrzebował się przytulać. Guzik prawda, ot co. I niech to szybko zrozumie, albo Lenka sama go tego nauczy.
    Jeszcze przez chwilę, kiedy tak stała przed drzwiami, to pomyślała, że Andrea mógł się przecież rozmyślić. I co wtedy? Urzyje swojego mega wielkiego bicepsa i wyciągnie go z domu na siłę? Przecież tak naprawdę nie chciała tego robić. Tomężczyzna musiał się zgodzić i cieszyć się z tej wyprawy. Może nie były to wyspy Kanaryjskie, ani żadne inne, ale przecież mogło być fajnie, prawda? Szczególnie stojąc przy garach, przenosząc stoły, czy rozwieszając baloniki. O tak, Lenka zdążyła już sobie wyobrazić mężczyznę wieszającego ozdoby. Choć z drugiej strony, nie chciała go do niczego zmuszać. Mógł zamknąć się w czterech ścianach u jej dziadków i tak spędzić większość czasu. Jesli jej kochana babuleńka na to pozwoli...
    Otworzył jej drzwi. Naprawdę otworzył jej drzwi. Nieee. Andrea musiał mieć gorączkę, bo nic innego nie przychodziło jej do głowy, co mogłoby usprawiedliwić to, że ruszył się z łóżka.
    Szczerze powiedziawszy, jak dla niej mógł nie zabierać nawet szczoteczki do zębów. Nadal była zdania, że to jego sprawa, co w walizce będzie miał. A od pakowania przecież nie była.
    Zmrużyła niby to groźnie oczy. Zaraz jednak uśmiechnęła się lekko i skierowała swój wzrok na psa.
    - Jak mówiłam wczoraj, Nero zabieraj swoje graty i lecimy na dworzec - powiedziała wesoło.
    Magdalene
    [cieszę się niezmiernie ;>]

    OdpowiedzUsuń
  41. A czy gdyby role się odwróciły on zostawiłby ją sam na pastwę losu? Czy wyprowadziłby się gdyby nalegała, widząc jak bardzo nie radzi sobie z życiem. Ona była pewna, że on także trwałby przy niej dzielnie, dlatego też ona za nic nie potrafiła odejść. I nie odejdzie. Nadal niczym małego pięciolatka, którego ulubionym zajęciem jest wygrzebywanie kóz z nosa, będzie odprowadzała go na wszelkie terapie, będzie czekała pod gabinetem i za każdym razem będzie wierzyła, że będzie lepiej, że jakimś cudem wszystko wróci do normalności.
    Zawsze uważała, że do szczęścia jest mu potrzebna kobieta. Poznała go nawet z kilkoma koleżankami, nie przejmując się nijak tym, że jej brat jest niebezpieczny chwilami, ten jednak nie był żadną z nich zadowolony. An doskonale zdawała sobie sprawę, że nie chodzi o wygląd bo doskonale znała gust brata. On po prostu wmówił sobie do swojego pustego łba, że nie potrafi żyć w normalnym społeczeństwie i nawet nie chciał spróbować, a to irytowało ją najbardziej. Próbowała grzecznie, próbowała krzyczeć, próbowała szantażować ale nic nie przynosiło skutku. Po raz pierwszy w życiu była bezradna, a wszystko co słyszała to : Ty nie rozumiesz.
    An chciała mu przedstawić chłopaka, naprawdę. Sęk w tym, że bała się reakcji brata, gdy ten dowie się, że chodzi z grubo starszym, jej byłym nauczycielem, a ich romans rozpoczął się gdy ten jeszcze ją uczył.
    Jego telefon dosłownie sprawił, że zamarło jej serce. Dosłownie w sekundzie nie zważając na Lucę ubrała się, związała włosy i wybiegła z mieszkania. I biegła aż dobiegła do siebie i wpadła niczym burza do pokoju brata
    - Co przepraszam bardzo ty mi zarzucasz?! – krzyknęła, mierząc go nieprzyjemnym spojrzeniem – Ile ja mam lat do cholery?! Ale proszę bardzo skoro mnie wyrzucasz na ulicę to proszę!? Ide pakować swoje rzeczy, w końcu ja i tak ci nijak pomagam, bo jestem do niczego, dziękuje że wreszcie mi to uświadomiłeś! – krzyczała przez łzy, ściągając walizkę z szafy.

    OdpowiedzUsuń
  42. Zbiorowa mogiła, świetnie. Kilkanaście lat służby i czasami nawet nie mozna wrócić do swojego kraju. Ale przecież dostanie się medal po śmierci! Za różne zaslugi. Co prawda nieboszczyk już go nie zobaczy, ale rodzinka może się ucieszyć. Panna Hadley nie musiała chyba mówić na głos, że chce brata całego i zdrowego, żeby po prostu był, bez medali i bohaterstwa? Ale chcieć to ona sobie mogła, bo to przecież nie bolało.
    Lenka mogła żałować, że teraz nie zobaczy brata, bo z pewnością by się ucieszyła. Dziadkowie zresztą też. I pewnie ochoczo zabralby się za wieszanie baloników, żeby tylko więcej czasu spędzić z młodszą siostrą, wypytać ją o wszystkie szczegóły życia, których nie zdradziła przez telefon i dać rady na przyszłość. A w nocy Magdalene i tak włóczyłaby się po mieszkaniu nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Bo przecież nie będzie przeszkadzać bratu, kiedy ten ma jakąś okazję, żeby się spokojnie wyspać. Na wygodnym łóżku, z dala od spartańskich warunków. Teraz jednak miała ze sobą pana Cavazzo, którego mogłaby męczyć swoją skromną osobą. Jeśli oczywiście łaskawie ruszyłby te swoje cztery litery...
    I Andrea miał wielki problem. Bo jesli myślał, że Lenka widzi w nim tylko takiego buca, który leży i burczy na wszystkich wokół, to był w błędzie. Bo dziewczyna potrafiła dostrzec to, że czasami zmuszał się do tego, żeby się nie uśmiechnąć. Rozpoznawała, kiedy jego głos całkowicie się zmieniał i przez kilka chwil mężczyzna zapominał o swoim samopoczuciu. Dostrzegała w nim te drobne zmiany, nawet jesli trwały one tylko kilka sekund.
    - Andy, ty stary rowerze - powiedziała mimowolnie wesoło wchodząc do mieszkania. Ale przecież nie po to, żeby spakować mężczyznę. Nie była jego żoną i pomocą domową, więc zawsze mogła wypróbować innych sposobów, żeby ruszyć go z miejsca. A świadek postronny niech pęka teraz ze śmiechu. Dziewczyna pozbierała miski psa, jego zabawki i kocyk (bo jeśli takiego nie posiadał, to Lenka na pewno zdążyła takowy zakupić).
    - Szczoteczkę możesz kupić w kiosku - powiedziała wesoło i zaparła się dłonią o plecy mężczyzny, chcąc popchnąć go do przodu. Cyrk czas zacząć? Miała jeszcze w zanadrzu plan o podpaleniu samochodu. Wtedy przynajmniej wyszedłby z domu. Ale historia mogłaby się różnie skończyć.
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  43. [Nic nie wiadomo :P Ale zapewne tak, bo Vera nie jest taką kobietą, choć jeśli na nic nie wpadniemy zawsze można to wkleić na powiązanie.]

    Vera

    OdpowiedzUsuń
  44. [Ooo, już widzę ten fragment! To może przejść. Takie pocieszenie po śmierci męża, a żeby nie chcieć, by się wydało, że ona taka, że zaraz po śmierci leci do innego, mówi wszystkim, że to dziecko z małżeństwo. Genialne :3 Podoba mi się. Nawet bardzo.]

    Vera

    OdpowiedzUsuń
  45. Widocznie od wszystkiego można się uzależnić. Bo chociaż bardzo chciało się wrócić do domu, do rodziny i przez jakiś czas zapomnieć o przeżyciach i cieszyć się szczęściem, to w końcu pojawiało się to zniecierpliwienie, żeby ponownie sięgnąć po broń. Ale ludzie sami wybierali sobie takie powołanie, więc muszą udźwignąć takie ciężkie brzemię. Przeważnie całkiem nieźle takim żołnierzom szło, ale trafiali się przecież nawet tacy, którzy potrzebowali opieki, bo wydarzenia zbyt bardzo ich przytłaczały i nie pozwalały normalnie żyć.
    Być może dlatego Lenka siedziała cicho i o niczym nie mówiła. W sensie... Powiedziała, że potrzebna pomoc, tak? Więc nie skłamała. Po prostu nie dodała szczegółów, których mógł się Andrea dowiedzieć już na miejscu. Po co teraz zajmować sobie tym myśli? Zresztą, na pewno będzie co nosić i przestawiać, więc oprócz baloników znajdzie się dla niego jakieś absorbujące zajęcie.
    Nie poznał jeszcze jej dziadków i nie wiedział, na co było ich stać. Prędzej zwołają wszystkich sąsiadów, żeby zaciągnąć go do mieszkania niż pozwolą spać w samochodzie. Mieli wnuka w wojsku, pomagali weteranom. Na pewno zrozumieją jedną dziurę w ścianie. Chociaż sąsiedzi nieszczególnie.
    Andrea mógł być sobie kiedyś inny, dla Lenki było to bez różnicy. Bo czy się śmiał, czy strzelał do ściany to przecież nie zostawi znajomego, tylko dlatego, że ten ma jakiś problem. Może tak zrobiliby inny ludzie, ale na pewno nie panna Hadley. Jedynym wyjściem było zabicie jej, bo nawet jeśli nie rzucała swoim zaufaniem na lewo i prawo, to dziwnym trafem Andrea należał chyba do małego grona osób, którym Lenka powierzyłaby ważne sekrety.
    Oboje z pewnością byli uparci, chociaż zupełnie inaczej. Lenka walczyła o swoje, jeśli była to naprawdę poważna sytuacja, jednak w takiej, jak ta aktualna byłaby gotowa ustąpić. Gdyby tylko nie ten malutki fakt, że Andrea był już dużym chłopcem, który może wrzucić do jakiejś torby kilka rzeczy, a nie zajęłoby mu to dłużej niż pięć minut. Mimo to, mężczyzna musiał się świetnie bawić, udając małego chłopca, który sprzeciwia się swojej mamie.
    - Trzeba było nie obiecywać, skarbie - powiedziała widząc minę sąsiadki. I kobieta była przeciwko niej? Pięknie, pięknie. Swoją drogą, musiało to całkiem nieźle wyglądać. Nieubrany facet, kobieta z torbą, w której równie dobrze mogły być rzeczy faceta... Ach, jaka z niej niedobra kobieta, tak wyrzucać człowieka...
    - Chciałam, prosiłam po dobroci. Ale nie, ty jak zawsze swoje - dodała jeszcze popychając mężczyznę.
    [O, dzieciątko będzie miał? Ale fajnie ;> To Lenci pozostanie Nero, jak Andy będzie lubić dzieciątko xd tak się zastanawiałam czy nie zrobić jej niespodzianki i zesłać braciszka do Rzymu xd]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  46. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  47. Lenka też była uzależniona. Od herbaty, od hiszpańskich filmów, od kupowania książek, od balsamu z wodorostów. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, od tego się nie umierało. W przeciwieństwie od tabletek i papierosów. Na pierwszy rzut oka pomagały, ale Andrea był mądrym chłopcem i chyba wiedział, że pastylki przeciwbólowe pomagają tylko na chwilę, a brane w ilości hurtowej mogą go zabić w najgorszym wypadku, a w najmniejszym totalnie strzaskać jego wątrobę? O papierosach nie wspominając. Ale to już była sprawa mężczyzny, który widocznie chciał się truć i doprowadzając swoje życie na skraj. Co jak co, ale jego przeżycia w tym wypadku nie mogły robić za usprawiedliwienie. Koszmar, który przeżył usprawiedliwiał jedynie jego nerwowe zachowanie, strzelanie do ścian i nocne sny.
    Przecież do śmierci nie mozna było się przyzwyczaić... Szczególnie bliskich ludzi, chociaż nie wiązała żołnierzy żadna nić pokrewieństwa. Krew w tym wypadku się nie liczyła, ale to całe braterstwo i honor. Jeden za wszystkich i wszyscy za jednego. W miarę własnych możliwości, oczywiście. Bo przecież człowiek miał swoje granice, o których istnieniu nawet nie wiedział. Całe zycie było jedną wielką zagadką, którą człowiek powoli sobie odkrywał.
    Andrea jeszcze nie zdawał sobie chyba sprawy z tego, że nie tylko on jest upartym człowiekiem stąpającym na tej ziemi. Jeśli jej babcia uprze się, że mężczyzna nie będzie spać w samochodzie, to nie będzie, o. Nawet jesli babuleńka podpali samochód, to będzie to jeden z ostatnich kroków, które mogłyby pomóc. Była to z pewnością silna psychicznie kobieta, która z pewnością nie wyglądała na swój wiek. Chociaż faktycznie, gdyby coś zaczynało mu nie odpowiadać to mógł wrócić do siebie. Uciekanie było najłatwiejszą rzeczą w życiu i szkoda, jesli Andrea będzie z tego korzystać. Nie wyglądał na takiego, ale jak widać pozory mylą.
    Uprzedziła rodzinę o wszystkim i grzecznie poprosiła, żeby nie pytać mężczyznę o pracę ani nic z tych rzeczy. Nie był co prawda kandydatem na męża, ale to nie przeszkodziłoby dziadkowi Lenki wypytać żołnierza o każde szczegóły jego życia. Dlatego ten problem był z głowy i jeśli już braknie tematów do rozmów to pozostawał neutralny temat o pogodzie. Andrea nie musiał się obawiać, że ktokolwiek z jej rodziny doprowadzi go do gniewu. Jeśli już, to będzie to tylko i wyłącznie Lenka, której ani się śni pozostawiać mężczyznę samemu sobie. Uczepiła się go jak rzep i teraz musiał z tym walczyć, no.
    Mogła mu jeszcze powiedzieć, żeby następnym razem nie grał z nią w rozbieranego pokera, co dostarczyłoby sąsiadce kolejnych tematów do plotek, ale najzwyczajniej w świecie nie zdążyła. Pewnie nadawała się na worek ziemniaków, który można sobie przerzucić przez ramię, ale... Do jasnej anielki, chociaż odrobinę kultury!
    - Ej! - mruknęła niezadowolona, kiedy tak ją niósł. Gdzie podziali się dżentelmeni? Wystarczyło wziąć ją na ręce, przynajmniej oboje byliby zadowoleni, o.
    - Andy - zaczęła całkiem poważnie, kiedy stanęła już na nogach. - Jeśli nie chcesz jechać to powiedz to kurde wprost, bo za chwilę odjadą mi wszystkie środki transportu, którymi mogłabym się dzisiaj dostać do Rzymu, a muszę się tam dostać, zanim moja babcia wyzionie ducha, załatwiając wszystko sama! Obiecałam Nero wycieczkę i zamierzam dotrzymać słowa, a ty możesz spokojnie sobie tutaj zostać, kiedy ja nabawię się przepukliny i potem będę bardzo cierpieć, a ty pewnie ani razu nie odwiedzisz mnie w szpitalu, bo najzwyklej w świecie ci się nie będzie chciało. Ale przecież ty musisz uprzeć się na mały dzieciak, kiedy ja naprawdę bardzo się śpieszę, żeby pomóc mojej biednej, starszej babci, która ma na głowie całe przyjęcie! A ja wyrzutów sumienia mieć nie zamierzam - powiedziała prawie na jednym wdechu, co było wręcz wyczynem godnym zapisania w księdze Guinessa. W zasadzie to mówiła całkowicie bezsensu, ale kto by się tym przejmował? Mówiła, że może kupić szczoteczkę po drodze w kiosku, prawda?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Coś kojarzę te gify <3 Ale wiesz, że zanim ten chłopiec będzie miał co najmniej cztery lata to trochę minie? xd i nie mów hop, poczekaj jak go mamuśka usidli xd]
      Magdalene

      Usuń
  48. [Ja mu dam zawrót głowy, to Lenka będzie mieć zawroty głowy xD powiedz mu coś, żeby wziął się w garść ;> Jak coś to możesz pisać na maila, gdyby nagle blog zniknął czy coś xd]
    Magdalene

    OdpowiedzUsuń
  49. Czego jak czego, ale dymu papierosowego Lenka nie znosiła. I nie chodziło tylko o sam zapach, bo pewnie można się było do tego przyzwyczaić, ale przez tytoń, dziewuszka od razu dostawała duszności. Z natury była grzeczna i miła, ale kiedy jakiś dziad szedł przed nią na ulicy i palił, to miała ochotę go zabić i to dosłownie! Jeśli ludzie już tak bardzo chcieli się truć, to przecież nikt im nie zabraniał, ale dlaczego psuli przy tym cały dzień drugiego człowieka? A od jednego papierosa przecież się zaczynało. Kilka dni później nawet paczka to było za mało. A to bierni palacze byli zagrożeni najbardziej! Tylko po co się tym przejmować? Grunt, że zaspokajano swój głód nikotynowy i udawało się, że dzięki temu człowiek staje się spokojniejszy. A guzik prawda! Lepszego picu to Magdalene chyba nie widziała. Tak samo jak z piciem. Jedno wielkie udawanie. Ale przecież nie dało się zbawić całego świata. Wtedy byłby kompletnie nudny.
    Lenka nie chciała umierać. Ani na raka, ani na nic innego. Jednak w jej główce usilnie rodziły się myśli, że któregoś pięknego dnia kopnie w kalendarz i to nie ze starości. Nie miała chyba gorszych myśli, nie licząc oczywiście tych, w których martwiła się o brata. Widziała oczyma wyobraźni, jak z dnia na dzień było z nią coraz gorzej, aż w końcu trafi na wózek inwalidzki, a to już było dla niej końcem świata. Już lepiej było skoczyć z tego mostu, przynajmniej stałaby wtedy o własnych siłach.
    Co z tego, że chciałaby? To niczego nie zmieniało. Może Andrea nie wydawałaby się jej taki, jak teraz. A przecież odwiedzała go i próbowała wyciągnąć z domu, pomimo tego, jaki był. Przecież każdy człowiek miał jakiś problem i tego nie dało się zmienić. Trzeba było to tylko zaakceptować, a Lence (czy mu się to podobało czy nie) właśnie ta sztuka się udała. Może nie wiedziała, co go trapi, ale nie potrzebowała naciskać. To był chyba wystarczający dowód tej dziwnej przyjaźni, jeśli można było to tak nazwać. I szczerze powiedziawszy lepiej, żeby krzyczał niż chodził otumaniony. Przez to drugie zdecydowanie bardziej ranił bliskich, bo musieli patrzeć na cień człowieka, a nie na rosłego mężczyznę, który nie do końca radzi sobie z samym sobą.
    Była pewna, że już z nią nie pojedzie. Nic dziwnego. Ale dlaczego miałaby mu odpuścić? Nie miała zamiaru latać wokół niego i podsuwać mu wszystko pod nos, jak być może robili to inni. Ona traktowała go normalnie. Jak zwykłego człowieka. Jakież było jej zdziwinie, kiedy Andrea jednak wyszedł i to gotowy do wyjścia.
    Nie mogła się powstrzymać, żeby z tej swojej radości nie rzucić się na mężczyznę. Może trafiła na ten szczęśliwy czas, że nie miał przy sobie broni i nie zastrzeli jej przy dobrej okazji? Zawsze mógł usprawiedliwić siebie, jako obronę własną przed atakiem, prawda? A Lenka przecież chciała okazać tylko swoją radość... To przecież nic złego, prawda? W każdym bądź razie (żeby zbytnio nie ryzykować) odczepiła się od niego równie szybko, jak się uczepiła i praktycznie wybiegła z mieszkania łapiąc po drodze, wyglądającą na dość świeżą koszulkę, tak jakby chciał sobie przebrać, o. A potem w towarzystwie Nero zeskakiwała ze schodów.
    Magdalene

    [A Lenka i tak go lubi ;P Tylko bez rękoczynów proszę xD]

    OdpowiedzUsuń
  50. Tak, całkiem zwykłe zajęcie, ale nie każdy człowiek zaczyna się dusić, a to samo w sobie było świetnym pretekstem do tego, żeby popsuć czyiś dzień. Lenka w końcu lubiła oddychać i nie miała nic przeciwko czystemu przepływowi powietrza. Do tego, że ludzie ignorują zakazy palenia w miejscach publicznych można się było przyzwyczaić, ale do braku oddechu jednak nie. W najgorszym wypadku kaszlenie może nie pomóc, a wtedy trzeba złapać najbliższy pociąg do trumny.
    Dobrze, że jednak Andrea zechciał pojechać, nawet jesli tylko i wyłącznie dla Nero. Oczywiście Lenka wiedziała, że pies zechce wrócić do właściciela, bo to jego kochał najbardziej (nawet jeśli nieraz mu się oberwało), ale jak to mówią, przyjaciół się nie wybiera i Nero musiał znosić to cierpliwie. Przecież dziewczyna nie zrobiłaby czegoś takiego i nie zabrałaby mu psa, nie była taka zła. Porywając Nero, odebrałaby chyba mężczyźnie kogoś, przed kimś Andrea mógł w jakimś stopniu być sobą. Bo przecież łatwiej było okazać słabość w towarzystwie zwierzęcia niż człowieka.
    Anjelica mogła wokół niego skakać, w końcu była jego siostrą, prawda? Lenka prawdopodobnie robiłaby dla Johna dokładnie to samo. Ale Andrea jej bratem nie był, więc mogła traktować go całkiem normalnie. Nawet jeśli bardzo go polubiła i pakowała się do jego mieszkania z gotowym jedzeniem. Pewnie mogłaby też zabrać kilka jego rzeczy i dla świętego spokoju je wrzucić do walizki, ale może podświadomie robiła wszystko, żeby mężczyzna przestał się kontrolować? Tego nikt nie wiedział, nawet Lenka. Nawet jeśli właśnie próbowała popełnić samobójstwo.
    Teraz też miał zamiar szaleć? Pięknie. Co innego zabić siebie, a co innego kogoś. Pewnie mężczyzna nie odczułby tego zbytnio, ale Lenka z pewnością wróciłaby na świat jago duch i nawiedzałaby pana Cavazzo, za to, że zabił ją w wypadku samochodowym. Najlepsi kierowcy nie mogli odpowiadać też za innych, więc nawet jeśli świetnie prowadzili to powinni zachować ostrożność. Psychopatów za kółkiem też nie brakowało, no.
    Miał problem. I to cholerny problem, o. Bo im bardziej będzie się starać odsunąć od siebie dziewczynę, tym panna Hadley jeszcze bardziej się do niego przyczepi. Może ją postrzelić, pobić, zakopać, znowu postrzelić, a ona nadal będzie robić swoje. Chociaż nie omieszka powiedzieć mu paru słów od siebie, bo tak traktować ludzi nie wolno, o! Więc Magdalene i Nero to dwie istoty, które będą nękać biednego pana żołnierza, aż ten sam ze sobą nie skończy.
    Wsiadła wesoła do samochodu, zapinając rzecz jasna pasy i spojrzała za ramię na psa, sprawdzając czy dobrze mu tam z tyłu.
    - Mam gazetę z tym zdjęciem, o którym ci mówiłam - powiedziała, przypominając sobie o śpiącym w parku policjancie. Jak przewidziała, tak zdjęcie trafiło i to na pierwsze strony brukowców. Lenka zaczęła grzebać w torebce, a jak wiadomo - damskie torebki są po to, żeby coś w nich zgubić. Dlatego też zamilkła na dłuższą chwilę, aż w końcu wyszarpała kawałek papieru. Pech chciał, że wyleciała też mała buteleczka perfum. Gorzej, że troszkę się odkręciła. Ale armagedonem okazało się to, że buteleczka nie miała atomizera i...
    - O nie - mruknęła pod nosem próbując jeszcze złapać perfumy, ale w końcu się wylały. Na jej spodnie. I na tapicerkę.
    Magdalene
    [może być? xd]

    OdpowiedzUsuń
  51. [ A no nie mieliśmy :> Dlatego też również wyrażam Twoją chęć. Gorzej z tym, że jestem chyba najgorszą osobą co do wymyślania dlatego mam nieskrytą nadzieję, że może jednak Tobie się uda coś wykombinować.]

    Cora

    OdpowiedzUsuń