
Beatrice Boni
dwudziestosiedmioletnia Włoszka
rozwódka
tłumaczka
Czasami wystarczy impuls, kilka niedopowiedzeń, przyłapanie
na zdradzie i bańka mydlana, wcześniej zwana życiem, pęka pozostawiając po
sobie nie lada bałagan, który de facto będzie trzeba posprzątać. Czasami
wystarczy kilka kłamstw, ucieczka do rodziców, potajemny poród by zacząć
wszystko do nowa. Tak postąpiła panienka Beatrice, która niedużo ponad rok temu,
rozwiódłszy się wyjechała ze słonecznej Florencji, by osiedlić się niezwykle
urodziwej Wenecji. Kobieta od zawsze kochała to miasto, tam też się wychowała i
zdecydowała się wychować tam swojego syna. Jak wiadomo z pomocą matki, o wiele
łatwiej było Beatrice wstać na równe nogi i powrócić do zawodu, w którym kobieta
czuła się najlepiej. Była tłumaczką. Obecnie, gdy jej synek ma już nieco ponad
roczek, brunetka postanowiła powrócić do Florencji by powiadomić swojego byłego
męża, że Filippo jest jego synem, a nie dzieckiem jakiegoś innego Włocha.
Beatrice jest raczej optymistką, a raczej stara się nią być.
Typowa z niej romantyczka. Pomimo wielu przeszkód zawsze stara się przeć do
przodu i wierzyć, że w końcu się ułoży. Straciła wiarę w ludzi, jednak dzięki
synkowi, który rośnie jak na drożdżach i każdego dnia zaraża ją swym
rozbrajającym uśmiechem, bardzo szybko ją odzyskała. Lubi wyzwania i ślepo
wierzy, że marzenia się spełniają. Nie znosi kłamstwa i raczej nie wybacza
zdrad. Jest zawsze chętna do pomocy, zatem idealna z niej przyjaciółka. Nie ma
kryminalnej przeszłości i nie zamierza mieć takowej przyszłości. Uwielbia
czytać książki choć i tak częściej ogląda filmy. Urodzona z niej kucharka zatem
odwiedzając ją ma się pewność, że trafi się na degustację jakiegoś przysmaku. Ma
astmę, skazę białkową, a miejsce, w które zostanie ugryziona przez osę, puchnie
niesamowicie. Uwielbia kiwi, mandarynki i migdały. Obecnie nie widzi świata po
za Filippem. Do mężczyzn jest sceptycznie nastawiona jak i zdystansowana.
[karta krótka, ale minimalizm w modzie, to się rozpisywać nie będę. mam nadzieję, że autorka Bruno będzie zadowolona z byłej żony i nie zlinczuje mnie za popsucie postaci ;) wątki średnie w kierunku dłuższych. no i jeśli trzeba powiadomić administrację, że się robi drugą postać to przepraszam bardzo!]
[Masz jakiś pomysł czy mam intensywnie myśleć? ;>]
OdpowiedzUsuńMagdalene
[Dobry wieczór! O tej porze to już w ogóle nie myślę, aczkolwiek może coś wykombinuję z pomysłem na wątek. Chyba, że ty coś podrzucisz? :D]
OdpowiedzUsuńLeon Bocaccio
[To odpisuj, a ja kiedyś wymyślę jakiś pomysł ;>]
OdpowiedzUsuńMagdalene
[Ooo, no w sumie może być. :P Zacznę, obiecuję, ale dopiero jutro. Dzisiaj to już nie mam głowy do niczego. xD Chyba, że obudzę się o nienormalnej godzinie i najdzie mnie wena, w co szczerze wątpię.]
OdpowiedzUsuńLeon Bocaccio
[Śliczne zdjęcie małego! Jak i Boni w powiązaniach też dostał bardzo fajną fotografię.
OdpowiedzUsuńPostać mi się podoba, nie mam zastrzeżeń :)
Mały jest uczulony na ugryzienie, no Beatrice także i szczerze mówiąc, ja sama też xD Więc normalnie mały ma moje osobiste geny!!
Wątek oczywiście, ale to chyba w twojej ręce leży zaczęcie...]
Bruno Boni
Życie pilota nie było usłane różami. Niby te podróże dookoła świata, "beztroskie" życie na krawędzi, u-la-la. Głupie gadanie. Zawód pilota to bardzo poważna i odpowiedzialna praca, głównie jeśli chodzi o życie innych. A panowie z załogi, żeby krzywdy innym nie zrobić, też muszą dbać o siebie. Wizyty u lekarza to dosyć częsta praktyka wśród nich i nie tylko po to, żeby zdobyć święte zwolnienie z wykonywania zawodu chociażby na tydzień. Leoś nigdy nie przepadał za lekarzami. Jacyś tacy fałszywi mu się wydawali, ale cóż poradzić. Mus to mus. Czasami można spotkać wielu ciekawych ludzi, którzy tak jak ty, siedzą w poczekalni i czytają denne pisemka sprzed roku.
OdpowiedzUsuńTym razem nie biegał po Florencji niczym opętane dziecko szatana ze względu na to, że doktorek ucieka na urlop po 16. Musiał po prostu załatwić coś związanego z mieszkaniem i szybko wrócić na lotnisko, bo czekał na niego lot transatlantycki, ot co! Takie sprawy to nie byle gratka. Nabijasz sobie kilkanaście godzin lotu, które później mogą decydować o twoim "być, albo nie być" w tej branży. Leon nigdy nie starał się przodować w czołówkach najlepszych pilotów, gdyż nigdy zbytnio go to nie kręciło. Po co robić sobie wrogów już na starcie?
Idzie, rozgląda się, chce załatwić wszystko, jak najszybciej, ale oczywiście musi spotkać milion znajomych osób, które akurat teraz chcą wiedzieć, jak mu się życie powodzi. Bocaccio starał się ich spławić, ale nie potrafił znaleźć dobrego powodu, aż nie zauważył kolejnej znajomej twarzy, która widocznie niezbyt dobrze się czuła. Ba! Beatrice wyglądała, jakby miała zaraz zejść z tego świata. Biedaczka cała blada, chyba nawet oddechu złapać nie mogła. Leon ładnie przeprosił pozostałych i podbiegł do kobiety siedzącej na ławce, razem ze swoim synkiem.
- Hej Beatrice, wszystko w porządku? - nie miał zielonego pojęcia, czy kobieta go pamięta. Poznali się w dosyć nietypowy sposób, bo właśnie u jego "ukochanego" lekarza w poczekalni. Niby od tamtej pory mówią sobie "cześć", ale kto wie, co będzie teraz.
Leon Bocaccio